Głosowanie zakończyło się o godz. 23 czasu polskiego. Brytyjczycy wybierali 650 posłów w okręgach jednomandatowych w Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii Północnej. Według najnowszych danych, Partia Konserwatywna zdobyła 316 mandatów (dotychczas miała ich 331), a główne ugrupowanie opozycyjne otrzymało 261 miejsc w parlamencie (dotąd miało 229). Nawet jeśli konserwatyści zdobędą wszystkie pozostałe mandaty, nie odzyskają bezwzględnej większości - wskazuje Reuters. Premier May rozmawia z Partią Demokratycznych Unionistów Jak podaje telewizja Sky News, po utracie bezwzględnej większości w brytyjskim parlamencie premier Theresa May prowadzi rozmowy z Partią Demokratycznych Unionistów (DUP) z Irlandii Północnej.Opozycyjna Partia Pracy poinformowała w piątek, że podejmie próbę utworzenia rządu mniejszościowego po tym, jak w czwartkowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii rządząca dotychczas Partia Konserwatywna utraciła bezwzględną większość. "Wysuniemy swoją kandydaturę, by służyć krajowi i sformować rząd mniejszościowy" - oświadczył rzecznik laburzystów John McDonnell. Jako powód wskazał, że "Partia Konserwatywna nie jest stabilna, premier (Theresa May) nie jest stabilna". "Nie chcę nikogo obrażać, ale uważam, że pozycja obecnej premier jest teraz słaba" - dodał. McDonnell zastrzegł, że laburzyści nie zamierzają wchodzić w koalicję z żadnym innym ugrupowaniem. Prognoza BBC Według prognozy BBC z 5.30 czasu lokalnego (6.30 w Polsce), rządząca dotychczas Partia Konserwatywna może liczyć na 318 mandatów (o 13 mniej w 2015 r. i w momencie ogłoszenia wyborów), a główna opozycyjna Partia Pracy na 261 (odpowiednio aż o 29 i 32 głosy więcej).Jednocześnie Szkocka Partia Narodowa wprowadzi 32 deputowanych (o 24 mniej niż w 2015 r. i 22 mniej niż w momencie ogłoszenia wyborów), a Liberalni Demokraci - trzynastu deputowanych (odpowiednio o 5 i 4 więcej).Jeśli te liczby się potwierdzą, torysom zabrakłoby ośmiu mandatów do samodzielnej większości w Izbie Gmin. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest powołanie mniejszościowego rządu Partii Konserwatywnej wspieranego przez północnoirlandzkich unionistów z Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP). Niejasny los premier Theresy May Los dotychczasowej premier Theresy May nie jest jasny: Eksperci, z którymi rozmawiała PAP byli podzieleni co do tego, czy szefowa rządu powinna złożyć swoją rezygnację. Zgodnie z przewidywaniami BBC jej decyzja o zwołaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych w celu wzmocnienia mandatu negocjacyjnego pozbawiła torysów większości 17 mandatów w Izbie Gmin i znacząco obniżyła stabilność polityczną Wielkiej Brytanii. Jeśli potwierdzi się wynik exit poll, rozstrzygnięcie czwartkowych wyborów stawia również pod znakiem zapytania zaplanowane na 19 czerwca rozpoczęcie negocjacji w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Rząd Theresy May rozpoczął formalnie dwuletnie odliczanie do wyjścia ze Wspólnoty 29 marca br., ale początek rozmów w tej sprawie, przesunięty przez wybory, może po raz kolejny się opóźnić. Noc pełna zwrotów akcji W trakcie nocy pełnej zwrotów akcji swoje miejsce w parlamencie niespodziewanie utracili m.in. minister i autor manifestu Partii Konserwatywnej Ben Gummer (na rzecz Partii Pracy), były pierwszy minister Szkocji Alex Salmond (ze Szkockiej Partii Narodowej (SNP) na rzecz Partii Pracy), lider SNP w brytyjskim parlamencie Angus Robertson (na rzecz Partii Konserwatywnej), a także były wicepremier w rządzie koalicyjnym 2010-2015 Nick Clegg (Liberalni Demokraci). Urzędująca minister spraw wewnętrznych Amber Rudd obroniła swój mandat dopiero po dwóch powtórnych przeliczeniach głosów, zdobywając niespełna 300 głosów więcej od rywala. Corbyn wzywa May do ustąpienia Lider brytyjskiej Partii Pracy Jeremy Corbyn wezwał w piątek rano premier May do ustąpienia ze stanowiska i "zrobienia miejsca dla rządu, który naprawdę będzie reprezentował wolę ludzi". "Jeśli jest jeden komunikat, który wyłania się z tych wyników to jest on następujący: Te wybory zostały zwołane przez premier, aby uzyskać (silniejszy) mandat. Mandat, który otrzymała to stracone głosy, stracone poparcie i stracona pewność (dotycząca jej przywództwa). Myślę, że to wystarczająco dużo, żeby ustąpić i zrobić miejsca dla rządu, który naprawdę będzie reprezentował wolę ludzi" - powiedział. Pierwszy komentarz May Tymczasem brytyjska premier podkreśliła w piątek rano, że "jeśli Partia Konserwatywna uzyskała największą liczbę głosów i mandatów to będzie jej obowiązkiem zadbanie o okres stabilności", sugerując tym samym, że nie zamierza zrezygnować ze stanowiska. "Stabilność rządu zagrożona" W rozmowie z PAP Patrick Dunleavy z London School of Economics ocenił, że w przypadku rządu mniejszościowego premier May "będzie musiała zrezygnować z realizacji wizji jednopartyjnego Brexitu, dyktowanego przez twardych eurosceptyków", otwierając się na możliwe ustępstwa wobec opozycyjnych Partii Pracy, Szkockiej Partii Narodowej i Liberalnych Demokratów. Jak dodał, po utrzymaniu dzięki wsparciu Demokratycznej Partii Unionistycznej niezbędnego wotum zaufania, rząd jest w stanie realizować swoje podstawowe działania za pomocą uprawnień wykonawczych, ale "jego stabilność byłaby zagrożona w niemal każdym głosowaniu w parlamencie". Jego zdaniem to sprawia, że alternatywa w postaci zorganizowania ponownych wyborów w ciągu kilku miesięcy może okazać się najlepszym wyjściem z impasu. Bezprecedensowe wyzwanie? Z kolei prof. Tony Travers z LSE dodał, że brytyjski system wyborczy "nie został zaprojektowany z myślą o rządach mniejszościowych", co sprawia, że funkcjonowanie brytyjskiego rządu w obliczu planowanych negocjacji w sprawie Brexitu może wymagać bezprecedensowego myślenia ponad podziałami partyjnymi, przynajmniej w okresie do kolejnych wyborów. Obaj eksperci podkreślili jednak, że w przypadku uzyskania przez Partię Konserwatywną niewielkiej większości "premier May może ulec pokusie przekonywania, że nic się nie zmieniło i planuje przeprowadzić kraj przez Brexit zgodnie z dotychczasowymi planami". "Europejscy negocjatorzy będą jednak w stanie łatwo rozbijać jej pozycję, wywierając presję na pojedynczych posłów poprzez proponowanie zapisów, które wzbudzą kontrowersje i w efekcie zmuszając ją do dalszych ustępstw" - ocenił Travers. "Głos za miękkim wyjściem z UE" Profesor Simon Hix z London School of Economics (LSE) powiedział w rozmowie z PAP, że wyniki exit poll sugerują, że "Brytyjczycy oddali głos za miękkim wyjściem z Unii Europejskiej", otwierając kolejnemu rządowi możliwość pozostania we wspólnym rynku UE. Hix, który jest jednym z najbardziej uznanych brytyjskich ekspertów ws. polityki europejskiej, zaznaczył jednak, że "byłby bardzo zaskoczony, gdyby ten wynik oznaczał, iż W. Brytania pozostanie w UE". Pełne wyniki wyborów zostaną podane w piątek rano. Z Londynu Jakub Krupa (PAP)