"Mimo że całkowicie nie zgadzam się z wynikiem wyborów, a fakty to potwierdzają, to jednak 20 stycznia nastąpi uporządkowana zmiana" - przekazał Trump w oświadczeniu. Jednocześnie powtórzył oskarżenia, które wysuwał przez ostatnie dwa miesiące. "Zawsze mówiłem, że będziemy kontynuować naszą walkę o to, by liczone były tylko legalne głosy. Chociaż oznacza to koniec najwspanialszej pierwszej kadencji w historii prezydenta, to dopiero początek naszej walki o ponowne uczynienie Ameryki wielką" - dodał Trump. Treść komunikatu prezydenta przekazano za pośrednictwem konta na Twitterze doradcy Trumpa Dana Scavino. Facebook i Twitter tymczasowo zawiesiły profile Trumpa. W środę sprzed Białego Domu republikański prezydent powiedział swoim zwolennikom, że "nigdy się nie podda" i naciskał na Republikanów, by ci w Kongresie kwestionowali certyfikowane przez stany rezultaty wyborów. Po szturmie jego zwolenników na Kapitol przywódca USA znalazł się pod presją republikańskich parlamentarzystów, z których wielu wzywa go, by uznał swoją porażkę. Senator GOP Tom Cotton apelował do Trumpa, by "przestał wprowadzać w błąd" Amerykanów. Noc przebiega w amerykańskiej stolicy spokojnie. Po wprowadzeniu godziny policyjnej od 18 w środę czasu miejscowego demonstrujący rozeszli się do domów i hoteli, a przed Kapitolem rozmieszczono dodatkowe siły bezpieczeństwa. Stan wyjątkowy ma obowiązywać w Waszyngtonie do 21 stycznia, dzień wcześniej dojdzie do zaprzysiężenia Joe Bidena.