Ogółem w wyborach prezydenckich na Florydzie oddano prawie 6 milionów głosów. Sekretarz stanu (minister spraw wewnętrznych) Florydy, Katherine Harris, zakomunikowała tymczasem, że część hrabstw przekaże oficjalne wyniki sprawdzenia głosów do wtorku, 14 listopada, i że dopiero 17 listopada będą znane ostateczne rezultaty, uwzględniające także głosy nadesłane pocztą przez mieszkańców Florydy przebywających za granicą. Od wyniku głosowania na Florydzie zależy, czy 43. prezydentem USA będzie Bush, republikański gubernator Teksasu, czy Gore, Demokrata i obecny wiceprezydent. Obaj zdobyli w pozostałych stanach kraju mniej głosów elektorskich niż wynosi minimum potrzebne do zwycięstwa, i każdemu z nich 25 głosów elektorskich, jakie ma Floryda, wystarczy do przekroczenia tego minimum. Krótko przed konferencją prasową pani Harris podano, że w hrabstwie Palm Beach, gdzie wyborcy skarżyli się na różne nieprawidłowości, lokalna komisja wyborcza postanowiła nie przesyłać do komisji stanowej wyników drugiego przeliczenia, lecz w sobotę zacząć jeszcze jedno przeliczanie, maszynowe i ręczne. Napięcie wokół wyniku głosowania na Florydzie doprowadziło wczoraj wieczorem do wojny słów między Republikanami i Demokratami. Szef kampanii wyborczej Gore'a, William Daley oświadczył, że Demokraci zażądają ponownego, tym razem ręcznego przeliczenia głosów w czterech hrabstwach, gdzie głosowało około 1,78 miliona osób, i być może również powtórzenia wyborów w okręgu Palm Beach. Demokraci poprą "działania prawne" wyborców, skarżących się, że wadliwie zaprojektowane karty wyborcze sprawiły, iż przez pomyłkę głosowali na kandydata Partii Reform, Pata Buchanana, choć chcieli poprzeć Gore'a. Daley dodał, że sytuacja w hrabstwie Palm Beach wymaga "pełnej uwagi" ze strony sądów. W odpowiedzi Republikanie oskarżyli Demokratów o upolitycznianie trudności, jakie wynikły podczas wyborów na Florydzie. Rzecznik Busha, Ari Fleischer, oświadczył w Austin (Teksas), że "Demokraci, którzy upolityczniają i wypaczają te rutynowe i dające się przewidzieć zdarzenia, ryzykują, iż wyrządzą złą przysługę naszej demokracji". Ze swej strony Daley oświadczył, że "o tym, kto będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych, powinna rozstrzygnąć wola ludu, a nie szczegóły techniczne". W całych Stanach Zjednoczonych Gore uzyskał ogółem więcej głosów wyborców ("popular vote") niż Bush. Associated Press podała wczoraj o 20.45 czasu polskiego, że według najnowszych nieoficjalnych danych, Gore zdobył 48.942.306 głosów, a Bush 48.751.786, czyli 190 tysięcy mniej.