Na pół roku przed prezydenckimi prawyborami w USA Trump - magnat rynku nieruchomości i gwiazdor telewizyjny - nie tylko utrzymuje od miesięcy pozycję faworyta wśród 16 kandydatów ubiegających się o nominację prezydencką Partii Republikańskiej, ale z każdym sondażem zyskuje większe poparcie. Zgodnie z najnowszym, opublikowanym w poniedziałek, badaniem Washington Post/ABC na miliardera, któremu początkowo nikt nie dawał żadnej szansy, chciałoby obecnie głosować aż 33 proc. republikańskich wyborców. "Nikt się tego nie spodziewał" - przyznała w rozmowie z PAP Walter, znana analityczka polityczna, wydawczyni prestiżowego "Cook Political Report", niezależnego portalu, który analizuje wybory i kampanie do Białego Domu oraz Kongresu. Tak jak większość analityków Walter nie wierzyła, że Trump może zdobyć nominację, ale teraz jest już ostrożniejsza w prognozach. Sondaże wyraźnie wskazują bowiem, że wyborcy Republikanów mają dość tzw. establishmentu partyjnego i chcą, by prezydentem USA był ktoś spoza polityki. Amerykanie nie ufają politykom Aż 7 na 10 Amerykanów uważa, że politykom nie można ufać, a 6 na 10 Republikanów wprost powiedziało, że woli, by nowy prezydent miał doświadczenie nie związane z partią. "Dlatego wyborców ciągnie obecnie do dwóch kandydatów: Donalda Trumpa i Bena Carsona, którzy dają im to, czego szukają: osoby spoza systemu, nie będącej politykiem" - powiedziała Walter. Carson, emerytowany neurochirurg, który tak jak Trump jest politycznym outsiderem, zajmuje w republikańskich sondażach silną drugą pozycję, dzięki poparciu elektoratu o nastrojach silnie religijnych. Opisując fenomen Trumpa analityczka Ann Selzer napisała w "Des Moines Register", że do pewnego stopnia wyborcy widzą w nim to, co sami chcą widzieć. Nieprzypadkowo więc miliarder tak rzadko ujawnia swoje poglądy czy konkretne propozycje. "Zwolennicy Tea Party widzą w nim przeciwnika establishmentu. Ludzie związani z biznesem widzą w nim znakomitego biznesmena, a chrześcijańscy konserwatyści - człowieka, który powiedział, że Biblia jest jego ulubioną książką" - wskazała Selzer. Pytanie, jakie obecnie zadają sobie analitycy, brzmi: czy poparcie tej różnorodnej koalicji zwolenników Trumpa utrzyma się, kiedy wyborcy zaczną głosować w lutym w prawyborach? Wiele będzie zależało od tego, na ile skuteczni okażą się jego rywale. Do tej pory większość kandydatów tak naprawdę nie zaczęła jeszcze wydawać pieniędzy na kampanię, oszczędzając siły i środki na później. Debata prezydencka Republikanów "Nie mieliśmy jeszcze żadnej kampanii czy spotów telewizyjnych wymierzonych przeciwko Trumpowi, które wprost by go atakowały. Myślę, że to się zmieni już od najbliższej środy i będziemy mieć więcej bezpośredniej konfrontacji" - przewiduje Walter. Na środowy wieczór zaplanowana jest druga debata prezydencka Republikanów - odbędzie się w telewizji CNN. Wraz ze zbliżaniem się daty głosowania wyborcy zaczną też sobie zadawać pytanie, czy Trump jest w stanie wygrać wybory powszechne z kandydatem Demokratów, czyli najprawdopodobniej byłą szefową dyplomacji USA Hillary Clinton. Była Pierwsza Dama - mimo słabnących notowań w sondażach - wciąż jest faworytką do nominacji swojej partii. "Republikanie będą musieli dokonać wyboru: czy chcesz głosować na osobę, która ci odpowiada, czy też bardziej zależy ci na pokonaniu Clinton przez Republikanów" - powiedziała Walter. Ostatnim Republikaninem, który zdobył prezydencką nominację, choć nie był kandydatem establishmentu partii, był Barry Goldwater, tak radykalny konserwatysta, że sprzeciwiał się nawet walce z segregacją rasową. Ale choć udało mu się w wyborach w 1964 roku zdobyć republikańską nominację, to potem poległ ze szczętem w wyborczej rywalizacji z Demokratą Lyndonem Johnsonem, który zdobył największe poparcie w historii wyborów prezydenckich w USA. Trump zniechęcił zbyt wiele osób "To może się powtórzyć" - przyznała Walter. Większość analityków uważa, że Clinton miałaby znacznie ułatwioną drogę do Białego Domu, gdyby jej rywalem w ostatecznym starciu był właśnie Trump, a nie np. były gubernator Florydy Jeb Bush czy senator Marco Rubio. Trump zniechęcił bowiem zbyt wiele osób swymi kontrowersyjnymi poglądami i wypowiedziami, m.in. na temat imigrantów czy kobiet. "Zraził do siebie znaczną część elektoratu i nie mogę sobie wyobrazić, by wygrał wybory powszechne" - uznała Walter. Na tle Trumpa - dodała - "Clinton wyglądałaby na bardzo rozsądną alternatywę", czego nie zagwarantowałby jej żaden z innych kandydatów Republikanów. "Poza tym Trump pomógłby jej wzbudzić taki entuzjazm wśród wyborców Demokratów, jakiego ona sama nie jest w stanie wywołać" - dodała Walter. Dotychczas największą bolączką liderów Partii Demokratycznej jest obawa, że Clinton - w przeciwieństwie do obecnego prezydenta Baracka Obamy - nie zdoła rozbudzić entuzjazmu wśród mniejszości oraz młodych wyborców, tak by skłonić ich, aby w ogóle poszli do urn. Z Waszyngtonu Inga Czerny