- Wczorajszy dzień może dorównać lub przewyższyć najwyższą frekwencję, jaką kiedykolwiek mieliśmy w Nowym Jorku w wyborach prezydenckich, a dzieje się to podczas pandemii (...) i ludzie musieli podjąć dodatkowe środki ostrożności - przypomniał Thompson. Jak wyliczył, około miliona osób skorzystało z możliwości przedterminowego oddania głosu, we wtorek, czyli w dniu wyborów, około miliona zagłosowało osobiście, a dodatkowy milion zwrócił się o karty do głosowania drogą korespondencyjną. Miasto wciąż czeka, aby ustalić, ile z nich zostało zwróconych. Szacunki burmistrza Z kolei burmistrz Bill de Blasio oszacował, że w dniu wyborów osobiście głos oddało ok. 1,2 mln ludzi, a łącznie z głosowaniem korespondencyjnym i głosowaniem przedterminowym głosów mogło być ok. 2,3 mln. Jak podkreślił de Blasio, nie podliczono jeszcze "setek tysięcy kart do głosowania" przesłanych drogą pocztową. - Dzięki Bogu, dzień wyborów, zważywszy na wszystkie okoliczności, miał bardzo gładki przebieg i z pewnością da się to przypisać częściowo możliwości wczesnego głosowania - mówił cytowany przez CNN burmistrz. Zwrócił uwagę, że urzędnicy w komisjach wyborczych mieli wiele obaw, w tym przed możliwą ingerencją obcych krajów, atakami hakerskimi, próbami zniechęcania lub utrudniania wyborcom oddania głosu oraz przemocą. - Dzięki Bogu nie widzieliśmy żadnej z tych rzeczy - zauważył de Blasio. "To jest fakt" Burmistrz zaakcentował, że na szczeblu prezydenckim wyniki wyborów są jeszcze "wyraźnie zbyt zbliżone", by ogłosić zwycięzcę. - Mieliśmy zarówno ogromną frekwencję w wyborach, jak i przyzwoite i uczciwe wybory w całym mieście, w całym kraju. (...) To jest fakt - zapewniał de Blasio. Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski