- Tak jak cztery lata temu, już teraz widzimy duży błąd sondażowy. Nie ma żadnego pogromu Trumpa, a wyścig jest dużo bardziej wyrównany - mówi ekspert. Jak dodaje, nie powinno być to zaskoczeniem, bo Ameryka jest bardzo podzielonym krajem. - Widać duży pesymizm wśród Demokratów, ale jeśli ogląda się prawicowy Fox News, to tam też jest nerwowo - dodał. Jak ocenia Baranowski, o zwycięstwie zdecydują prawdopodobnie - tak jak w 2016 r. - trzy stany z tzw. "Pasa Rdzy": Wisconsin, Michigan i Pensylwania. Na wyniki w tych stanach być może będzie trzeba poczekać jeszcze długi czas. - Na pewno cieszy to, że dotąd nie było żadnych rozruchów i zakłóceń procesu wyborczego - zaznacza. Zapraszamy do relacji z wieczoru wyborczego w USA!Jednym z zaskoczeń wtorkowej nocy jest obserwowany dotąd wzrost poparcia dla prezydenta Trumpa wśród wyborów latynoskich. Dotyczy to nie tylko wyborców kubańskiego pochodzenia, tradycyjnie sprzyjającym Republikanom, ale również np. obywateli pochodzenia meksykańskiego w przygranicznych hrabstwach Teksasu, gdzie cztery lata temu zdecydowanie wygrała Hillary Clinton. - Ciężko ocenić dlaczego tak jest. Rozmawiając z ludźmi z Teksasu, odnoszę wrażenie, że kluczową rolę odgrywa gospodarka i zaufanie do Trumpa pod tym właśnie względem. Ale też błędem jest myślenie, że Latynosi automatycznie będą głosować przeciwko Trumpowi dlatego, że jest za budową muru i ograniczeniem imigracji. Mówimy o ludziach, którzy już tu są, są legalnie i nie muszą automatycznie popierać większej imigracji - ocenia ekspert. O tym, na jakich zasadach zostanie wyłoniony zwycięzca wyborów w USA, piszemy TUTAJ.