"Jeśli zliczyć legalnie oddane głosy, to łatwo wygrywam. Jeśli wliczać nielegalne, to mogą próbować ukraść nam wybory" - stwierdził prezydent. Jednocześnie przywódca USA wyraził opinię, że "rażące nieprawidłowości, jakie odnotowano w całym kraju podczas wyborów" sprawiają, iż zagrożona jest amerykańska demokracja. "Skończy się w Sądzie Najwyższym" W jego ocenie batalia o tegoroczne wybory "skończy się w Sądzie Najwyższym". Tylko w ten sposób będzie można zagwarantować, że jego zwycięstwo "nie zostanie skradzione przez korupcję". Za jej element urzędujący prezydent uznał m.in. sondaże na zlecenie Demokratów. Występując przed kamerami, Trump zaznaczył też, że wszystkie głosy oddane po czasie są nielegalne. To właśnie "dzięki nim mogą ukraść wybory" - powiedział. Prezydent Donald Trump zdecydował się na wystąpienie przed przedstawicielami mediów - pierwsze od nocy wyborczej. Uchylił się jednak przed udzielaniem odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Po wygłoszeniu oświadczenia wyszedł z sali konferencyjnej. Telewizja przerwała transmisję Ze słowami prezydenta o fałszowaniu wyborów nie zgadza się większość dużych mediów w USA. Telewizja MSNBC przerwała nawet transmitowanie wystąpienia prezydenta z Białego Domu. Agencja Associated Press ocenia, że twierdzenia Trumpa o fałszowaniu wyborów są bezpodstawne, a prezydent USA nie poparł ich żadnymi dowodami. "Władze stanowe i federalne nie informowały o przypadkach powszechnych oszustw wyborczych" - pisze AP. Zaznacza, że jest zbyt wcześnie na wskazywanie, kto zwyciężył w wyścigu o Biały Dom. W USA trwa wciąż zliczanie głosów oddanych w wyborach prezydenckich. Bliski zdobycia gwarantujących zwycięstwo w wyścigu o Biały Dom 270 głosów elektorskich - zdaniem amerykańskich mediów - jest rywal Trumpa Demokrata Joe Biden. O tym, jak dokładnie wyłania się zwycięzcę wyborów USA, przeczytasz TUTAJ.