Wybory mają stanowić kolejny krok na drodze ku przywracaniu demokracji w kraju - ocenił szef rządu. Decyzję gabinetu zaaprobowała krajowa komisja wyborcza, z której przewodniczącym spotkał się Chulanont po poniedziałkowym posiedzeniu rządu. Termin elekcji musi jeszcze zaakceptować król Tajlandii Bhumibol Adulyadej. Władze Tajlandii obiecywały rozpisanie przed końcem roku wyborów po przeprowadzeniu referendum w sprawie nowej konstytucji kraju. Referendum takie odbyło się przed tygodniem - 58 procent wyborców zaaprobowało proponowane zmiany. Większość zwolenników obalonego przed ponad rokiem premiera Thaksina Shinawatry zbojkotowała referendum. Ich zdaniem ustawa zasadnicza jest niedemokratyczna, gdyż m.in. Senat Tajlandii pochodziłby tylko częściowo z wyborów. Autorzy projektu wskazywali natomiast na bardziej liberalne zapisy dotyczące ochrony praw mniejszości, ograniczenie kadencji premiera do dwóch i możliwość łatwiejszego postawienia go w stan oskarżenia. 19 września zeszłego roku dowódca armii tajlandzkiej generał Sonthi Boonyaratglin obalił premiera Thaksina Shinawatrę w momencie, gdy przebywał on na sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku. Partię byłego premiera - Thai Rak Thai - zdelegalizowano. Zamach był następstwem niezadowolenia społeczeństwa z autokratycznego stylu sprawowania władzy przez Shinawatrę oraz z powodu domniemanej korupcji szefa rządu.