AfD powstała dopiero w 2013 roku. Jest określana jako ugrupowanie zrzeszające polityków o poglądach konserwatywnych, eurosceptycznych, które sprzeciwia się dalszej integracji europejskiej. Partia opowiada się również za likwidacją strefy euro, jest przeciwko małżeństwom homoseksualnym i napływowi islamskich migrantów. Niektóre media zarzucają ugrupowaniu populizm. Wewnątrz partii ścierają się również dwa obozy: umiarkowani zwolennicy wolnego rynku i narodowi konserwatyści. Niektórzy komentatorzy wyróżniają również trzecią podgrupę: radykalnych prawicowców. Według sondaży po wyborach w Bundestagu może zameldować się nawet 70 członków tego ugrupowania. Warto przyjrzeć się niektórym politykom. W partii nie brakuje bowiem ludzi o przeciwstawnych poglądach. Dwoje liderów Jednym z liderów ugrupowania jest Frauke Petry, 42-letnia doktor chemii pochodząca z Lipska. Uchodzi za osobę o wyważonych - jak na standardy AfD - poglądach. Mimo to jej wypowiedzi o rewizjonizmie historycznym ery narodowego socjalizmu spotkały się ze zdecydowaną krytyką w Niemczech. W 2015 r. Petry została zaatakowana w restauracji. Napastnik rzucił w nią workiem z płynem i krzyknął "Nazi raus!". Drugim współprzewodniczącym ugrupowania jest Joerg Meuthen - nazwany przez "Die Zeit" "wiecznym drugim". Meuthen ma 56 lat, z wykształcenia jest profesorem ekonomii. Polityk pozostaje w cieniu znacznie bardziej medialnej Frauke Petry. Meuthen, jako ekonomista, jest zdecydowanym zwolennikiem wolnego rynku. "Każdy, kto zna teorię o handlu zagranicznym wie, że polityka wolnego handlu wiąże się z korzyścią dla wszystkich" - mówił. Między Meuthenem a Petry kilka razy iskrzyło. Dochodziło do sporów o kierownictwo w partii, a po wyborach w USA depesza gratulacyjna dla Donalda Trumpa była podpisana tylko przez Petry. Polityk również odbyła samodzielne rozmowy z Geertem Wildersem, Marine Le Pen i budzącym olbrzymie kontrowersje Władimirem Żyrinowskim. Meuthen nie uczestniczył w tych rozmowach, co jasno obrazuje hierarchię w partii. Gauland gwiazdą ugrupowania Najbardziej znanym członkiem AfD jest jeden z wiceprezesów partii Alexander Gauland. Wypowiedzi polityka odbiły się szerokim echem również w polskich mediach. Gauland twierdził m.in., że społeczeństwo niemieckie powinno być dumne z poczynań wojsk Wehrmachtu. "Jeżeli Francuzi lub Anglicy mogą być dumni ze swojego cesarza albo premiera Winstona Churchilla, my mamy prawo być dumni z osiągnięć niemieckich żołnierzy w obu wojnach" - mówił podczas przedwyborczego spotkania w Kyffhäuser. "Die Zeit" określił Gaulanda jako polityka o przekonaniach narodowo-konserwatywnych, jednocześnie wskazując, że to właśnie on będzie centralną postacią w nowym Bundestagu. Alexander Gauland jest jednym z trzech wiceprezesów partii. Ma 76 lat, a wcześniej, przez niemal 40 lat był członkiem CDU (chadecja). Polityk z wykształcenia jest prawnikiem, pracował jako publicysta. Gauland nigdy nie gryzie się w język. W trakcie kampanii stwierdził, że pochodząca z Turcji polityk Aydan Özoguz powinna być wydalona do Anatolii, a rok wcześniej powątpiewał, czy rodowici Niemcy chcieliby mieć jako sąsiada reprezentanta kraju w piłce nożnej, Jerome'a Boatenga. Gauland powiedział również, że Krym nigdy nie będzie częścią Ukrainy. Normalizacja stosunków z Rosją jest jednym z priorytetów AfD już od 2013 roku. Lesbijka między radykalnymi prawicowcami Za narodową konserwatystkę uznawana jest kolejna z gwiazd AfD - 38-letnia Alice Weidel. Mimo to jej profil polityczny jest dość trudny do określenia. Z jednej strony deklarowała, że chce prowadzić kampanię wyborczą z radykalnie prawicowym Björnem Höcke, z drugiej zaś - to właśnie ona rozpoczęła postępowanie w sprawie wykluczenia polityka z partii. Jej życie prywatne również nie pasuje do lansowanego przez partię wzorca zamężnej kobiety z trojgiem dzieci. Alice Weidel żyje w związku partnerskim z kobietą, z którą wychowuje dwoje dzieci. Björn Höcke ostatecznie pozostał w partii, występuje często jako charyzmatyczny mówca, ale tylko na szczeblu regionalnym. Polityk nie bierze udziału w niedzielnych wyborach, potwierdził za to, że w 2019 r. będzie ubiegał się o stanowisko regionalnego szefa rządu w Turyngii. Höcke ma w ugrupowaniu wielu przeciwników, którzy uważają, że szkodzi całej partii. Słowianofil i zwolennik NDP Frakcję radykalnej prawicy reprezentuje również 26-letni student prawa Markus Frohnmaier. Wśród kandydatów uchodzi za sympatyka Europy Wschodniej, był wielokrotnym gościem w Belgradzie i Moskwie, dokąd był zapraszany przez polityków z partii nacjonalistycznych. Założył stowarzyszenie o nazwie Niemieckie Centrum Studiów Eurazjatyckich. W latach młodzieńczych Frohnmaier pozostawał w kontakcie z członkami German Defence League, ultraprawicowej, antyislamskiej organizacji. Do radykalnej podgrupy należy z pewnością Jens Maier. 55-latek był wcześniej członkiem SPD, ale prywatnie sympatyzuje z nieistniejącą już NDP, nazistowską partią, kontynuatorką "tradycji" NSDAP. Polityk wprawdzie nie jest tak wyrazisty i charyzmatyczny jak Alexander Gauland, ale i tak ma na koncie kilka kontrowersyjnych wypowiedzi. Maier próbował podważyć odpowiedzialność Niemców za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej, twierdząc, że niemieckie społeczeństwo powinno skończyć z kultem poczucia winy w związku z narodowo-socjalistyczną spuścizną. Ponadto, w jednym z wywiadów tłumaczył, że Anders Breivik zamordował dzieci na wyspie Utoya z rozpaczy, którą spowodował napływ imigrantów. Maier z zawodu jest sędzią, co nie przeszkadza mu w prowadzeniu działalności politycznej i formułowaniu kontrowersyjnych opinii. Wyważeni, niezaangażowani i Zieloni W ugrupowaniu znajdują się również politycy, którzy starają się łączyć odległe ideologicznie skrzydła partii. Kimś takim jest 73-letni Lothar Maier, były członek SPD. "Nie ma nic gorszego dla naszych prac parlamentarnych, niż ciągłe spory" - powiedział Maier. Na tle pozostałych polityków poglądy Maiera są raczej umiarkowane. Sam siebie uznaje za liberała, w dawnym, XIX-wiecznym znaczeniu. W ugrupowaniu działa również Götz Frömming, 49-letni berlińczyk. Jego życiorys jest dość nietypowy jak na członka eurosceptycznej, prawicowej partii. Jak sam twierdzi, w latach 80. był sympatykiem Zielonych. Pracujący jako nauczyciel przedmiotów humanistycznych Frömming, w przeszłości odmówił służby wojskowej, demonstrował przeciwko energii jądrowej i głosował na proekologiczną partię w wyborach. Do wstąpienia w szeregi AfD skłoniły go poczynania Angeli Merkel, a konkretnie jej polityka w sprawie strefy euro, z którą się kategorycznie nie zgadza. Byli członkowie i sympatycy Zielonych są w ugrupowaniu w zdecydowanej mniejszości. Wchodzą w skład frakcji umiarkowanej. Jaka przyszłość czeka AfD? Niedawno powstała partia AfD ma olbrzymie szanse na sukces wyborczy. Byłaby to sytuacja bez precedensu. Do tej pory za najbardziej prawicową partię w niemieckim Bundestagu uchodziła CSU. Sondaże wyborcze pokazują, że do parlamentu może trafić nawet 70 posłów Alternatywy dla Niemiec. Czas pokaże, czy ugrupowanie o tak niejednorodnych kadrach ma szansę na utrzymanie pozycji. Wielu członków partii należało wcześniej do CDU, na listach są kandydaci z przeszłością w SPD i byli członkowie i sympatycy partii lewicowych. Formacja łączy polityków o poglądach wolnorynkowych, narodowo-konserwatywnych, a nawet narodowo-socjalistycznych. Czy tak radykalnie różniące się osoby będą w stanie współpracować? A może w AfD dojdzie do poważnego rozłamu? Już teraz politycy tacy jak Martin Schulz czy <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a> obserwują poczynania partii z narastającym niepokojem. Jedno jest jednak pewne - na niemieckiej scenie politycznej będzie się działo. Tomasz Majta