Już obecny Bundestag, liczący 709 posłów, jest największym parlamentem od czasu powstania Republiki Federalnej Niemiec. Prawo przewiduje 598 deputowanych, ale ich liczba rośnie z wyborów na wybory. Po wyborach w 2017 r. parlament powiększył się o 78 kobiet i mężczyzn. Wybory w Niemczech Po najbliższych wyborach 26 września br. na sali plenarnej może być już ponad 800 parlamentarzystów, a może nawet prawie 1000. Już teraz w globalnym porównaniu tylko Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych ma więcej deputowanych - przy populacji prawie 17-krotnie większej. Przyczyna tego cudownego wzrostu leży w skomplikowanej niemieckiej ordynacji wyborczej, która przewiduje dwa głosy. W Niemczech istnieje 299 okręgów wyborczych o mniej więcej równej wielkości. Kto w danym okręgu uzyska najwięcej pierwszych głosów, ten udaje się do Berlina jako bezpośredni kandydat. Drugi głos oddaje się na listę z kandydatami, którą przygotowały partie. Na podstawie drugich głosów przydzielanych jest kolejnych 299 mandatów, co daje w sumie 598 miejsc. I to właśnie liczba drugich głosów decyduje o względnej sile każdej partii w Bundestagu. Wynik skargi do TK Fakt, że w Bundestagu zasiada już znacznie więcej deputowanych niż przewiduje ustawa, wynika z tzw. mandatów nadliczbowych. Są one przyznawane, gdy dana partia zdobędzie więcej bezpośrednich mandatów w kraju związkowym niż przysługuje jej na podstawie drugich głosów. Ponieważ to głównie duże partie mają szanse na zdobycie mandatów bezpośrednich, większość mandatów nadliczbowych trafia właśnie do nich (np. w wyborach w 2017 r. partie chadeckie CDU i CSU otrzymały 43 z 46 mandatów nadliczbowych). Mniejsze partie, które odchodziły z kwitkiem, wniosły skargę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego i odniosły sukces. Niemiecki TK uznał obecną ordynację wyborczą za niezgodną z konstytucją i wezwał do jej reformy. Reforma weszła w życie w 2013 r. i przewiduje mechanizm wyrównawczy. Zgodnie z nim całkowita liczba mandatów w Bundestagu jest zwiększana do momentu, w którym stosunek wielkości klubów poselskich mimo mandatów nadliczbowych odpowiada znowu stosunkowi po podliczeniu drugich głosów. Efekt uboczny: liczba mandatów wciąż rośnie. W 2017 r. było 65 mandatów wyrównawczych. Więcej posłów - większe koszty Przedstawiciele wszystkich partii zasiadających w Bundestagu uważają, że tak dalej być nie może. Obawiają się, że w pewnym momencie Bundestag nie będzie w stanie funkcjonować, choćby z powodu braku miejsca. Wiceprzewodnicząca Bundestagu Claudia Roth z Partii Zielonych pyta: - Gdzie oni wszyscy mają siedzieć na sali plenarnej? Gdzie spotkają się kluby poselskie? Sekretarz parlamentarny FDP Marco Buschmann również obawia się o przekaz polityczny: - Jak polityka może wiarygodnie promować reformy, jeśli sama nie reformuje się poprzez dobrze skonstruowaną ordynację wyborczą? Presję wywiera również Stowarzyszenie Podatników, apelując o oszczędne wydawanie pieniędzy podatników. Stowarzyszenie obliczyło, że obecny Bundestag z 709 deputowanymi oznacza dodatkowe wydatki w wysokości 333 mln euro w porównaniu z docelową liczbą 598 miejsc. Przy 800 deputowanych byłoby to 605 mln euro więcej, a przy 900 miejscach 905 mln euro więcej. W internetowej petycji "Stop Bundestagowi XXL!" Stowarzyszenie Podatników domaga się zmniejszenia składu parlamentu do 500 posłów. Redukcja musi być "pierwszą rzeczą w porządku obrad nowego parlamentu" - domaga się przewodniczący stowarzyszenia Reiner Holznagel. Do reformy już doszło, ale bardzo niewielkiej. Zapał do reform wśród największego klubu poselskiego CDU/CSU jest mały, ponieważ czerpie on największe korzyści z obecnej ordynacji wyborczej. Jesienią ubiegłego roku CDU/CSU i ich partner koalicyjny SPD uzgodniły zmianę, zgodnie z którą trzy mandaty nadliczbowe nie będą już rekompensowane. Więcej można się spodziewać dopiero w 2024 r., kiedy to liczba okręgów wyborczych zmniejszy się z 299 do 280, a tym samym zmniejszy się liczba mandatów. Niemcy a inne kraje Ale jak duży jest Bundestag w porównaniu z parlamentami innych krajów? Tylko Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych ze swoimi 2980 miejscami, które jest bardziej organem zatwierdzającym niż prawdziwym przedstawicielem narodu, jest większe ze swoimi 2980 miejscami. Bardziej znaczący jest jednak stosunek do wielkości populacji. Niemcy mają około 83 mln mieszkańców, Chiny około 1,4 mld. Oznacza to, że parlamentarzysta w Chinach reprezentuje 470 tys. osób, w Niemczech tylko 117 tys. Jeszcze bardziej "niekorzystny" stosunek jest w USA. Tam 435 członków Izby Reprezentantów reprezentuje 329 mln osób, co oznacza, że jeden parlamentarzysta przypada na 756 tys. obywateli. Z drugiej strony w Austrii proporcje są wręcz wymarzone. Tutaj tylko około 50 tys. obywateli przypada na jednego członka parlamentu. W niemieckim Bundestagu reforma była do tej pory odwlekana, tak więc 26 września może być już ciasno. Planowana rozbudowa biur zakończy się dopiero w 2022 r. W razie czego pierwsze miesiące parlamentarzyści spędzą w kontenerach - zapowiedział już w 2019 r. przewodniczący Bundestagu Wolfgang Schaeuble. Christoph Hasselbach/ Redakcja Polska Deutsche Welle