Jeśli władze wyznaczają kandydatów, którzy mogą startować w wyborach, zamykają gazety, strony internetowe i wrzucają krytyków do więzienia nie powinny oczekiwać, że ogłoszone przez nie wyniki wyborów będą respektowane - przekonuje waszyngtoński dziennik. Administracja prezydenta USA Baracka Obamy nie powinna sygnalizować większego uznania dla tych wyników niż na to zasługują. Powinna natomiast wspierać praworządność i przejawy demokracji w Iranie. Nadal powinno się też prowadzić rozmowy dotyczące programu atomowego z ajatollahem Alim Chamenei i każdym, kto może wypowiadać się o polityce zagranicznej Iranu - radzi gazeta. Jest niezaprzeczalne, że wielu Irańczyków odrzuca reżim Ahmadineżada, a relacje amerykańsko-irańskie nie rozkwitną, dopóki tak wiele głosów będzie tam tłumionych - podsumowuje "Washington Post". Podobnie uważa "New York Times". Dziennik pisze, że być może nigdy nie będzie wiadomo, co wydarzyło się w czasie wyborów w Iranie, jednak biorąc pod uwagę brutalną reakcję władz wygląda na to, że zostały sfałszowane. W artykule redakcyjnym gazeta przyznaje, że rozumie dlaczego tak wielu Irańczyków nie uwierzyło w zdecydowane zwycięstwo Ahmadineżada nad jego głównym rywalem Mir-Hosejnem Musawim, który zmobilizował tłumy entuzjastów i prowadził w sondażach przeprowadzonych przez opozycję. Jeśli wybory byłyby "prawdziwe i wolne" - jak deklaruje Ahmadineżad - wyborcy zaakceptowaliby ich rezultat, a władze nie musiałyby stosować represji - uważa "NYT". Po latach rządów Ahmadineżada wielu wyborców zatęskniło za zmianami. Jeśli Teheran nie uszanuje woli swoich obywateli - w większości zbyt młodych, by pamiętać Rewolucję Islamską z 1979 roku - utraci wiarygodność. Mułłowie, którzy do tej pory ściśle kontrolowali Iran nie powinni zapominać co stało się z szachem, kiedy stracił zaufanie swoich podwładnych - ostrzega gazeta.