Rekordowa liczba oddanych głosów przed dniem wyborczym, który w tym roku wypada 3 listopada, to efekt pandemii koronawirusa i faktu, że wiele stanów rozszerzyło możliwość głosowania korespondencyjnego Najwięcej głosów z Florydy Liczba 10,5 mln obejmuje zarówno głosy oddane pocztą, jak i te oddane osobiście oraz np. wrzucone do specjalnych monitorowanych skrzynek. Jak dotąd dane na temat wczesnego głosowania udostępniły 33 z 50 amerykańskich stanów. Najwięcej głosów oddano dotąd na Florydzie (1,66 mln), w Michigan (965 tys.) i Wirginii (977 tys.). W przypadku Wirginii jest to liczba równa prawie 25 proc. wszystkich głosów oddanych w tym stanie w poprzednich wyborach prezydenckich w 2016 r. Proporcjonalnie jeszcze więcej wyborców zagłosowało w Vermoncie (28,5 proc.) i Dakocie Południowej (25 proc.). Skąd takie zainteresowanie? Zdaniem autora projektu, politologa Michaela McDonalda z Uniwersytetu Florydy, rekordowa liczba wcześnie oddanych głosów to wynik nie tylko pandemii, ale też bezprecedensowej polaryzacji wyborców. - Ludzie oddają głosy, kiedy wyrobią sobie zdanie, a wiemy, że wielu już dawno temu wyrobiło sobie zdanie na temat prezydenta Donalda Trumpa - powiedział w wywiadzie z agencją Reutera. W stanie Georgia, gdzie od poniedziałku (12 października) umożliwiono wczesne głosowanie osobiste, pierwszego dnia zaobserwowano gigantyczne, wielogodzinne kolejki do głosowania. Według McDonalda tak duża liczba wczesnych głosów sugeruje, że frekwencja w wyborach będzie rekordowa i może wynieść 150 mln, czyli 65 proc. uprawnionych wyborców. Byłaby to najwyższa frekwencja od 1908 r. W 2016 r. oddano 136 mln głosów, co stanowiło 55 proc. elektoratu. Oficjalne dane wskazują, że liczba głosów korespondencyjnych i oddanych przed dniem wyborczym zwiększa się z każdymi kolejnymi wyborami. Jeszcze w 2004 r. było to 25 mln, zaś w 2016 już 57 mln, tj. prawie 40 proc. wszystkich oddanych głosów. Kontrowersje wokół sposobu oddawania głosów Głosowanie korespondencyjne jest jedną z największych kontrowersji tych wyborów z uwagi na zarzuty ze strony prezydenta Trumpa - który sam wielokrotnie głosował za pośrednictwem poczty - że doprowadzi ono do sfałszowania wyborów. Eksperci uważają te zarzuty za bezpodstawne. Według sondażu Reuters/Ipsos z wczesnego i korespondencyjnego głosowania chcą skorzystać w tym roku w większości wyborcy demokratów - 60 proc. W przypadku republikanów odsetek ten wynosi 40 proc.