Według komentatorów, mogą one doprowadzić do zastąpienia proamerykańskich władz w Libanie członkami radykalnego Hezbollahu i jego sojusznikami. Wybory będą pierwszymi w Libanie od gwałtownych starć w maju 2008 roku między zwolennikami rządu a stronnikami Hezbollahu, które były najpoważniejsze od zakończenia wojny domowej w 1990 roku. Lokale wyborcze otwarte są od godziny 7 (6 czasu warszawskiego) do godziny 19 (18 czasu warszawskiego). Wybory odbywają się pod nadzorem 50 tysięcy policjantów i żołnierzy. Monitoruje je ponad 200 obserwatorów międzynarodowych, głównie z Unii Europejskiej i Centrum Cartera. Uprawnionych do głosowania jest 3,2 mln Libańczyków. Wyborcy wybiorą na czteroletnią kadencję 128 deputowanych wśród 587 kandydatów. Głosowanie określi, czy przyszły rząd tego małego śródziemnomorskiego kraju, dzielącego granice z Syrią i Izraelem, dalej będzie się cieszyć poparciem Zachodu, a zwłaszcza USA, czy skieruje się w stronę Iranu i Syrii. W głosowaniu walczyć będą ze sobą dotychczasowa opozycyjna szyicka mniejszość parlamentarna reprezentowana przez Hezbollah (Partię Boga) w koalicji z partią Amal i popierana przez Iran i Syrię oraz sunnicka większość Saada Haririego z partii Ruch Przyszłości, popierana przez Waszyngton i Arabię Saudyjską. Sondaże ujawniły, że batalię rozstrzygną podzielone głosy w regionach chrześcijańskich. Zwycięzcy mogą zdobyć przewagę jedynie dwóch lub trzech głosów. Skomplikowany libański system podziału władzy przewiduje, że prezydentem musi być chrześcijanin maronita, premierem - sunnita, a przewodniczącym parlamentu - szyita. Hezbollah figuruje na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych od 1997 roku. Nowa administracja prezydenta Baracka Obamy potwierdziła, że nie zamierza prowadzić rozmów z tym ugrupowaniem.