Dwa sondaże wykazały co prawda, że nieco więcej głosów niż MSZP zdobył opozycyjny centroprawicowy Fidesz - Węgierski Związek Obywatelski (Fidesz-MPSZ), ale wszystkie sondaże przewidują wejście do parlamentu obecnego koalicjanta socjalistów - SZDSZ, co daje partiom rządzącym przewagę nad rywalem. Z wszystkich czterech sondaży wynika, że tylko te trzy ugrupowania pokonały pięcioprocentowy próg wyborczy. Jeśli wyniki sondażowe odpowiadają rzeczywistości i podobny okaże się wynik drugiej tury 23 kwietnia, będzie to pierwszy przypadek od obalenia komunizmu w 1989 roku, gdy partii rządzącej na Węgrzech udało się utrzymać władzę na kolejną kadencję. Frekwencja była wysoka i do godz. 17.30, czyli na 1,5 godz. przed zamknięciem lokali wyborczych, wyniosła 61,72 proc. Z sondażu Instytutu Tarki wynika, że Fidesz-MPSZ zdobył 45 proc. głosów, socjaliści - 43 proc., a SZDSZ - 6 proc. Także według sondażu Szazadveg najwięcej głosów zdobył Fidesz-MPSZ (44,9 proc.), przed MSZP (39,1 proc.) i SZDSZ (6,4 proc.) Według sondażu Szondy Ipsos najwięcej głosów zdobyła MSZP (44 proc.), Fidesz-MPSZ poparło 42 proc. głosujących, a SZDSZ - 5,1 proc. Także sondaż instytutu Median daje zwycięstwo MSZP (46 proc.) przed Fideszem-MPSZ (41 proc.) i SZDSZ (5,5 proc.) Wstępne oficjalne wyniki pierwszej tury na podstawie 95 proc. oddanych głosów mają być znane około godz. 23.00. Z ostatnich sondaży przedwyborczych wynikało, że szanse dwóch głównych rywali - Węgierskiej Parti Socjalistycznej i opozycyjnego Fideszu - są wyrównane. Szanse na przekroczenie 5-procentowego progu dawano też Związekowi Wolnych Demokratów, obecnemu partnerowi socjalistów w rządowej koalicji, i - w mniejszym stopniu - dawnemu partnerowi koalicyjnemu Fideszu, Węgierskiemu Forum Demokratycznemu. Lewica podczas kampanii wyborczej kładła akcent na wolny rynek, wspominała nawet o planach wprowadzenia prywatnego kapitału do służby zdrowia. Premier Ferenc Gyurcsany mówił o konieczności szukania dla węgierskich towarów nowych rynków i w tym kontekście zwracał uwagę na konieczność wznowienia współpracy z Rosją. Fidesz opowiada się za protekcjonistyczną rolą państwa, m.in. za całkowitą odpowiedzialnością państwa za służbę zdrowia. Przywódca Fideszu Viktor Orban wspominał o renacjonalizacji niektórych przedsiębiorstw - zaniepokoił inwestorów m.in. zapowiedzią renacjonalizacji budapeszteńskiego lotniska, sprzedanego w ubiegłym roku brytyjskiej spółce BAA Plc za 2,2 mld dolarów. Obiecał też pełne zatrudnienie. Podczas kampanii wyborczej obie partie szermowały populistycznymi obietnicami zwiększenia wydatków państwowych. Fidesz obiecywał m.in. zmniejszenie podatków i dodatkowe coroczne świadczenie dla emerytów, a MSZP m.in. dodatek rodzinny. Jak podliczyła węgierska prasa, spełnienie obietnic Fideszu kosztowałoby budżet 14,6 mld euro, zaś MSZP - 5,4 mld. Tymczasem bez względu na to, która z dwóch partii wygra wybory, będzie musiała stawić czoło deficytowi budżetowemu. Analitycy uważają, że w tym roku może on sięgnąć nawet 8-9 proc. PKB, co byłoby najwyższym wskaźnikiem w UE. Eksperci podkreślają, że jeśli budżet nie zostanie szybko wzięty w ryzy, opóźni to wejście Węgier do strefy euro, planowane w 2010 r. i popierane przez obie partie, co wymaga zredukowania deficytu budżetowego do poziomu 3 proc. PKB. Ostateczny wynik wyborów będzie znany dopiero po drugiej turze zaplanowanej na 23 kwietnia. W drugiej wybierani są kandydaci w tych jednomandatowych okręgach, w których żaden z kandydatów nie zdobył w pierwszej turze bezwzględnej większości lub gdzie frekwencja wyniosła poniżej 50 proc.