W drugiej turze wyborów kandydowali: były premier Vladimir Mecziar i były szef parlamentu Ivan Gaszparovicz. Koalicja rządowa wezwała do bojkotu głosowania, uznając że obaj kandydaci nie zasługują na najwyższy urząd w państwie. W pierwszej turze wyborów żaden z jedenastu kandydatów nie zdobył poparcia ponad połowy głosujących. Najwięcej głosów zebrali Mecziar (ponad 650 tysięcy, tj. 32,7 proc.) i Gaszparovicz (ponad 442 tysiące, tj. 22,3 proc.). Przeciwnicy Mecziara i Gaszparovicza wypominają obu kandydatom autokratyczne i sprzeczne z zasadami demokracji kierowanie państwem w latach 1994-98. To właśnie dlatego Słowacja znalazła się w NATO dopiero w tym roku. Vladimir Mecziar jest przekonany, że wygra wybory. - Faworyci zawsze mają ciężko i wszystko zależy od wyborców. Ja w wyborach biorę udział po to, by je wygrać - powiedział były premier dziennikarzom po oddaniu głosu w jednym z bratysławskich lokali wyborczych. Zapytany, co by zrobił, gdyby obaj kandydaci dostali równą liczbę głosów, oświadczył: - To niemożliwe, ja mam większą rodzinę! Mecziar ma czwórkę dzieci, jego kontrkandydat Ivan Gaszparovicz dwójkę; obaj są już dziadkami. - W tych wyborach już osiągnąłem zwycięstwo, bo dostałem się do drugiej tury, a moja partia w sondażach przekroczyła pięcioprocentowy próg wyborczy - powiedział po głosowaniu Gaszparovicz. - Wiem, że nie jestem faworytem, ale jestem przekonany, że wyborcy podejmą dobrą decyzję. Dlaczego Mecziar jest wciąż tak popularny na Słowacji, posłuchaj w relacji korespondenta RMF Tadeusza Wojciechowskiego: Faworyt przedwyborczych sondaży, wiceprzewodniczący kierowanej przez premiera Mikulasza Dzurindę Słowackiej Unii Chrześcijańskiej i Demokratycznej - minister spraw zagranicznych Eduard Kukan zajął dopiero trzecie miejsce. Wstępne wyniki będą znane 4 godziny po zamknięciu lokali wyborczych, oficjalne po 12 godzinach. W pierwszej turze frekwencja nie przekroczyła 48 proc., dziś prawdopodobnie jeszcze niższa, bo opozycja wezwała do bojkotu głosowania. Słowacy nie garną się do urn wyborczych. W Dunajskiej Środzie, na południu Słowacji, gdzie w pierwszej turze wyborów odnotowano najniższą frekwencję (ponad 20 procent wobec średniej krajowej prawie 48 procent), prawdopodobnie i tym razem padnie rekord - do godziny 15. głosował tylko co dziesiąty uprawniony. Spore zamieszanie wywołał 30-letni wyborca z Bratysławy, głosujący w grubych gumowych rękawiczkach, które przed wyjściem z lokalu wyborczego wyrzucił do kosza. Lokal zamknięto, pirotechnicy sprawdzili, czy któraś z kopert nie zawiera ładunku wybuchowego ani substancji żrącej. Media spekulują, że mężczyzna - o którym wiadomo, że nie podkreślił żadnego z kandydatów -być może chciał pokazać, że ma czyste ręce.