Były wiceminister spraw zagranicznych ocenił przy tym, że ranga tych wyborów jest niewielka. - Nie są to wybory przełomowe, demokratyczne, nie są to wybory zmiany i warto jasno to mówić opinii publicznej - podkreślił. Kowal uznał, iż od strony proceduralnej wybory będą prawdopodobnie "w miarę porządnie przeprowadzone". "Jeszcze nie znamy ostatecznych rezultatów, ale nasze dotychczasowe doświadczenia w komisjach są pozytywne. Natomiast problem polega na czymś innym - na tym, jak one są przygotowane, czy wszyscy, którzy chcą w nich wziąć udział, mogą wziąć udział, w jaki sposób rekrutuje się komisje wyborcze. I to wszystko razem nie daje jakiejś pozytywnej oceny - zaznaczył. Poseł obserwuje przebieg głosowania w komisji wyborczej w Wilejce, około 100 kilometrów na północny zachód od Mińska. Jego zdaniem, w większości okręgów podczas niedzielnego głosowania procedury zostaną dotrzymane. Natomiast na głównej ocenie zaważy przebieg głosowania przedterminowego. - Pewne decyzje, które zostały podjęte wcześniej, zdeterminowały całokształt politycznej oceny tych wyborów - zauważył. Zwrócił przy tym uwagę, że trwające od wtorku do soboty wybory przedterminowe były decydujące dla wielu okręgów. - To głosowanie często odbywało się grupowo, było organizowane w zakładach pracy, czy na uczelniach - dodał. OBWE poinformowała, że ostatnie dane białoruskiej Centralnej Komisji Wyborczej mówiły, iż w głosowaniu przedterminowym wzięło udział 18 proc. uprawnionych. Opozycja na sobotniej konferencji prasowej podawała, że frekwencja w wyborach przedterminowych sięgnęła 50 proc., a w niektórych okręgach - nawet 90 proc. - Dzisiaj (w niedzielę) oceniamy tylko procedurę ostatniego dnia wyborów. Natomiast ocena tej procedury to nie to samo, co ocena całych wyborów. Te wybory nie są wyborami w takim rozumieniu, do jakiego przywykliśmy w Europie i Stanach Zjednoczonych - wskazał Kowal.