To dla hiszpańskich ugrupowań ważny sprawdzian przed nadchodzącymi, planowanymi na koniec roku, wyborami parlamentarnymi. Po raz pierwszy od ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których przełamany został hiszpański model dwupartyjny, wyborcy pójdą do urn na terenie całego kraju. Sondaże pokazują, że żadna z czterech partii o najwyższym poparciu nie cieszy się taką przewagą, która zagwarantowałaby absolutną większość w regionalnych parlamentach czy radach miast. Z kwietniowego sondażu Centrum Badań Społecznych (CIS) wynika, że w skali kraju największa liczba Hiszpanów deklaruje chęć oddania głosu kolejno na Hiszpańską Socjalistyczną Partię Robotniczą (PSOE), Podemos (Możemy), rządzącą obecnie konserwatywną Partię Ludową (PP) i ugrupowanie Ciudadanos (Obywatele). Według danych CIS wybory parlamentarne wygrałaby obecnie Partia Ludowa, jednak różnice między poszczególnymi ugrupowaniami nie wróżą żadnemu z nich zdecydowanego zwycięstwa. Wśród stanowisk, o które powalczą hiszpańscy politycy dwa mają szczególne znaczenie polityczne - to burmistrzowie największych hiszpańskich metropolii: Madrytu i Barcelony. W Madrycie, gdzie od 1991 rządziła PP, lewicowa koalicja Ahora Madrid (Teraz Madryt) traci do PP zaledwie jeden punkt procentowy, według danych opublikowanych przez dziennik "El Pais". Tym samym o rządzenie Madrytem walczyć będą dwie kobiety - Esperanza Aguirre z PP i Manuela Carmona popierana między innymi przez Podemos oraz polityków związanych ze Zjednoczoną Lewicą (IU), która nie wystawiła własnej kandydatury. Również w Barcelonie szanse na zwycięstwo ma koalicja ugrupowań lewicowych. W skład Wspólnej Barcelony (Barcelona en Comu) poza Podemos i innymi ugrupowaniami lewicowymi, wchodzi Platforma Dotkniętych Hipoteką, organizacja walcząca z eksmisjami. Jej liderka Ada Colau może niedługo objąć urząd burmistrza, bowiem koalicyjna lista lewicowa wyprzedza o pięć punktów procentowych, według danych "El Pais", Konwergencję i Związek (CiU) - centroprawicowe ugrupowanie opowiadające się za niepodległością Katalonii i rządzące w tym regionie. Wybory do władz regionalnych autonomicznej Katalonii mają się odbyć w odróżnieniu od reszty kraju dopiero we wrześniu. Prezydent regionu Artur Mas zapowiadał, że mają one być decydujące dla niepodległości tego regionu; ewentualna porażka CiU w miejskich wyborach w Barcelonie ma więc szczególne znaczenie. O końcu systemu dwupartyjnego w Hiszpanii mówi się od czasu ubiegłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego, podczas których istniejące zaledwie kilka miesięcy Podemos uzyskało 8 proc. głosów. Do tej pory jednak jedynym sprawdzianem dla nowej politycznej mapy kraju były wybory do władz regionalnych w Andaluzji - autonomicznym regionie, w którym - jak pokazały wyniki - wciąż zdecydowanym poparciem cieszy się PSOE, jedno z dwóch tradycyjnych ugrupowań rządzących w demokratycznej Hiszpanii po 1978 roku. Jednak nawet w Andaluzji znaczna część wyborców poparła nowo powstałe ugrupowania Podemos i Ciudadanos, przez co lokalna liderka PSOE Susana Diaz, straciła większość w parlamencie i do tej pory nie została zaprzysiężona jako prezydent regionu. W silnie zdecentralizowanej Hiszpanii władze regionów autonomicznych cieszą się szerokimi kompetencjami, dlatego walka o rządy regionalne jest zacięta. Bez wątpienia jednak hiszpańskie ugrupowania patrzą pod kątem zaplanowanych na koniec 2015 r. wyborów parlamentarnych.