Lewica, która cztery lata temu poniosła ciężką porażkę, częściowo nadrobiła straty; turecki Ruch na rzecz Praw i Swobód zachował stanowiska w regionach o przeważającej mniejszości tureckiej. W sześciu z 28 dużych miast wygrali kandydaci niezależni. Oprócz Sofii, merowie z GERB premiera Bojko Borisowa będą rządzić w największych miastach na prowincji - Płowdiwie, Warnie, Burgasie, Wielkim Tyrnowie. Premier ogłosił, że jego partia odniosła ważne zwycięstwo. "Obserwujemy pęknięcie w hegemonii GERB" Opublikowane w nocy z niedzieli na poniedziałek wyniki Okręgowej Komisji Wyborczej w Sofii, opracowane na podstawie 99,81 proc. oddanych głosów, potwierdzają zwycięstwo kandydatki GERB, dotychczasowej mer Jordanki Fandykowej, która otrzymała 49,9 proc. głosów. Od rywalki Mai Manołowej, dawnej posłanki lewicy i rzeczniczki praw obywatelskich, dzieli ją 4,8 pkt proc. Na Fandykową, która z trudem wywalczyła czwartą kadencję, oddano znacznie mniej głosów niż cztery lata temu. GERB stracił większość stanowisk merów dzielnicowych, a w radzie sofijskiej nie będzie miał większości. Po raz pierwszy do rady wszedł niezależny kandydat - Boris Bonew, szef pozarządowej organizacji Ratuj Sofię, ostro krytykującej politykę GERB w stolicy. Opozycyjna Bułgarska Partia Socjalistyczna (BSP), która w poprzedniej kadencji nie miała ani jednego stanowiska mera miasta, obecnie wywalczyła trzy, a liczba jej radnych wzrośnie po wyborach dwukrotnie. Większa jest także liczba radnych Ruchu na rzecz Praw i Swobód. "Obserwujemy pęknięcie w hegemonii GERB" - komentował w telewizji publicznej politolog Ognian Minczew. Według socjologa Antoniego Todorowa następuje nowa sytuacja, która zmusi GERB do zmian i ustępstw. Socjolog Andrej Rajczew uważa, że choć GERB nie przegrał Sofii, tendencja zwycięstw bułgarskiej opozycji w szeregu dużych miast jest podobna do tendencji w takich krajach jak Węgry, Polska czy Turcja, w których rządząca partia ma mniejsze poparcie w stolicach. Manołowa mogła wygrać? Według obserwatorów Manołowa, występująca jako kandydatka niezależna, mogłaby wygrać, gdyby nie odcinała się tak kategorycznie od tradycyjnego elektoratu lewicy, próbując uzyskać wyborców tzw. tradycyjnej centroprawicy, wywodzącej się z ruchów demokratycznych początku lat 90. Ostatecznie, jak pokazały sondaże po drugiej turze, uzyskała poparcie około połowy z tych jej przedstawicieli, którzy poszli na wybory. Odbyło się to jednak kosztem części wyborców lewicy, którym nie spodobała się np. jej zapowiedź przemieszczenia pomnika Armii Czerwonej z centrum stolicy. Frekwencja była niska, poniżej 40 proc., i grała na korzyść jej oponentki. Według opozycyjnych formacji w czasie obecnych wyborów doszło do rażących naruszeń ze strony GERB i wykorzystywania aparatu państwa w kampanii. Komitet, który wystawił kandydaturę Manołowej, ogłosił, że zwróci się o unieważnienie wyborów. Przewodniczący komitetu Boris Wapcarow poinformował, że w wyniku decyzji szefowej sofijskiej komisji wyborczej Poliny Witanowej nie został wpuszczony do pomieszczenia, w którym przedstawiciele lokalnych komisji zdają protokoły. Zgodnie z ordynacją wyborczą sami kandydaci i ich przedstawiciele mają do tego prawo. W tej sytuacji komitet Manołowej ogłosił, że zaskarży wyniki niedzielnego głosowania i będzie domagał się jego unieważnienia. Manołowa mówiła o masowym kupowaniu głosów. Wcześniej na konferencji prasowej lider Ruchu na rzecz Praw i Swobód (DPS) Mustafa Karadayi powiedział, że w wielu regionach doszło do rażących naruszeń, które stawiają pod znakiem zapytania legalność wyborów. "Cała maszyna państwowa była wprzęgnięta w kampanię rządzących" - uznał Karadayi. Z Sofii Ewgenia Manołowa