We Francji frekwencję szacuje się na 52 proc., czyli 9,5 punktu procentowego więcej niż przed pięcioma laty; w Niemczech - 60,5 proc. (12,4 punktu proc. więcej niż w 2014 r.). Nie we wszystkich krajach głosowanie się zakończyło, dlatego ostateczny wynik może być jeszcze wyższy. W Wielkiej Brytanii, która szykuje się do wyjścia z UE, spodziewana frekwencja będzie jednak zaniżać średnią. Według przewidywań PE ogólnie dla całej UE frekwencja może wynieść od 49 do 52 proc. Ostatni raz frekwencja w eurowyborach przekroczyła 50 proc. w 1994 roku. Od pierwszych wyborów w 1979 r., gdy do urn poszło prawie 62 proc. uprawnionych, frekwencja z wyborów na wybory była coraz niższa. Sytuacja jeszcze bardziej pogorszyła się po wielkim rozszerzeniu w 2004 r., gdy do UE przystąpiły kraje Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie zainteresowanie eurowyborami było szczególnie słabe. Najniższa frekwencja w całej UE od lat jest na Słowacji, gdzie w 2014 r. zagłosowało 13 proc. uprawnionych. W Polsce było to niespełna 24 proc. W skali całej UE frekwencja wyniosła w minionych wyborach 43,09 proc. Z Brukseli Krzysztof Strzępka