Ujawnienie istnienia tajnego więzienia wywołało polityczną burzę w Iraku. W zakładzie karnym przetrzymywano bowiem bez procesu głównie sunnitów podejrzanych o związki z bojownikami walczącymi ze zdominowanym przez szyitów rządem Iraku. Władze obawiając się rozruchów, natychmiast zamknęły jednostkę, uwalniając lub przenosząc do więzienia Rusafa 431 więźniów. Zobacz również: Torturowali dla zabawy Działaczom organizacji HRW udało się zebrać zeznania 42 mężczyzn. W raporcie określono je mianem "wiarygodnych i spójnych". Horror torturowanych Byli więźniowie z Muthanna, niektórzy ze świeżymi bliznami i ranami, opowiedzieli HRW o brutalnych torturach, jakim byli poddawani przez irackich strażników. Wszyscy zeznali, że byli wieszani głową w dół i bici. Potem zakładano im na głowy plastikowe torby. Gdy z niedoboru powietrza tracili przytomność, byli ocucani elektrowstrząsami. Wielu z nich było także gwałconych, niektórzy przy pomocy luf broni lub kijów od szczotek. Zmuszano ich do podpisywania dokumentów, których nie pozwolono im wcześniej przeczytać. Jeden z więźniów zeznał, że strażnicy grozili mu zgwałceniem jego matki i siostry, jeśli się nie "przyzna". - Horror, o którym usłyszeliśmy, sugeruje, że tortury były normą w Muthanna - powiedział Joe Stork, szef programu dla Bliskiego Wschodu w ramach HRW. Organizacja wezwała już iracki rząd do przeprowadzenia wiarygodnego śledztwa w sprawie brutalnych praktyk stosowanych w tajnym więzieniu i osądzenia wszystkich odpowiedzialnych. Niespójna wersja premiera Jak komentuje "The New York Times" skandal związany z Muthanna może poważnie zaszkodzić premierowi Nuri Kamal al-Malikiemu, który stara się desperacko utrzymać przy władzy, po tym jak jego koalicja przegrała marcowe wybory. W poniedziałkowym wywiadzie al-Maliki na przemian zaprzeczał, bagatelizował i dystansował się od doniesień na temat Muthanna. Nazwał je "kłamstwami" i "kampanią negatywną". - W Iraku nie ma tajnych więzień - przekonywał. Według jego zapewnień zakład karny w Muthanna był jedynie miejscem tranzytowym - umieszczani tam więźniowie byli natychmiast przewożeni do Rusafa. "Sami to sobie zrobili" Premier przekonywał również, że na początku tego roku więzienie odwiedziła grupa prawników związanych z jego przeciwnikami politycznymi i poinstruowała więźniów, by złożyli fałszywe zeznania i sami się poranili przypalając zapałkami. Al-Maliki dodał, że mimo to nakazał rozpoczęcie śledztwa. W związku ze sprawą zatrzymano już trzech wojskowych. - Ameryka to symbol demokracji, a przecież mieliśmy Abu Ghraib - porównywał premier - Rząd USA przedsięwziął wówczas zdecydowane środki i my robimy teraz to samo. Gdzie problem? "Znalazłam dowody" Zapewnienia al-Malikiego stoją jednak w sprzeczności nie tylko z ustaleniami HRW, ale także z wcześniejszymi wypowiedziami minister ds. praw człowieka w rządzie al-Malikiego, Wijdan Salim. W zeszłym tygodniu minister przyznała, że po tym jak dowiedziała się o istnieniu tajnego więzienia, nalegała na wizytację tego miejsca. Znalazła wówczas dowody stosowania praktyk, które "stały w sprzeczności z prawami człowieka i prawem irackim". Dodatkowo, jak wynika z dokumentacji, więzienie w Muthanna znajdowało się pod kontrolą jednostki podległej bezpośrednio al-Malikiemu. "Tak rodzi się ekstremizm" "The New York Times" zauważa także, że ujawnienie brutalnych tortur może pogłębić podział Irakijczyków, wciąż gojących rany po konflikcie na tle religijnym z lat 2005-2007. Większość z tych przetrzymywanych w Muthanna została przywieziona do Bagdadu z okolic Niniwy, zamieszkanej głównie przez sunnitów, gdzie premier - szyita, jest postrzegany jako religijny lider mszczący się na wszystkich, którzy mieli jakikolwiek związek z sunnickim rządem Saddama Husajna. Szejk Abbdullah Humedi, lider plemienny z Niniwy, już dziś zapowiada, że skandal może wywołać kolejną falę przemocy w kraju. - Tak powstaje ekstremizm. W naszej kulturze mężczyzna, który został zgwałcony, będzie chciał popełnić samobójstwo. A jak myślicie, w jaki sposób to zrobi? - ostrzega. AWT