Peter Lanza udzielił wywiadu dziennikarzowi magazynu "The New Yorker". Twierdzi w nim, że pomimo faktu, że jego syn Adam był badany przez psychologów, żaden z nich nigdy nie stwierdzi u niego tendencji do przemocy. Ojciec zauważa jednak, że mógł zlekceważyć diagnozę, że jego syn ma zespół ASpergera. Lanza nie obwinia jednak choroby za to, co stało się w Sandy Hook. - Asperger sprawia, że ludzie są nietypowi, ale to nie czyni ich takimi, jak mój syn - stwierdziŁ. Zaznaczył również, że jego była żona również nie miała podejrzeń, że Adam Lanza mógł mieć skłonności do agresji. Jak dodaje, kobieta nigdy nie zamykała swojej sypialni na klucz, a w domu trzymała broń. - Gdyby coś podejrzewała, nigdy by tego nie zrobiła - mówił. Ponadto, matka Lanzy nie mówiła też komukolwiek o podejrzeniach w stosunku do syna. Jednak jak przyznał jego ojciec, z pewnością przeoczył on symptomy świadczące o tym, że jego syn ma problemy psychiczne. Nieporadność społeczna, niepokój, bezsenność, stres, brak koncentracji, nieprzyswajanie wiedzy, brak kontaktu wzrokowego - to cechy, według Petera Lanzy, miały świadczyć o tym, że jego syn był chory. Ujawnił też powód, według którego Adam Lanza strzelił do swojej matki cztery razy. - Każdy strzał był po jednym dla każdego nas: jeden dla niej, jeden dla Nancy, jeden dla brata Adama i jeden dla niego samego - mówił. Peter Lanza stwierdził również, że o tym co się stało myśli każdego dnia. - Nie można stać się bardziej okrutnym. Jak bardzo obwiniam siebie, że to mój syn? Bardzo - Mówił w rozmowie z dziennikarzem. Jak dodał, kilka miesięcy po tragedii zaproponował rodzinom zmarłych dzieci spotkanie. Dwie z nich odpowiedziały. - Rodzina ofiary powiedziała mi, że wybaczyła Adamowi. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Stracili swojego jedynego syna - mówił. Co najmniej 100 strzałów Tragiczne wydarzenia w szkole Sandy Hook rozegrały się 14 grudnia 2012 roku około godziny 9.30 w dwóch salach lekcyjnych i na korytarzu. Zabójca oddał co najmniej 100 strzałów. Nauczyciele próbowali w panice wyprowadzić dzieci ze szkoły. Mieli im tłumaczyć, że w budynku szaleje "dzikie zwierzę". Wiele dzieci nie wyszło jednak z budynku. Część z nich schowała się w toaletach, a inne ukryły się w szafach. Ci, którym udało się uciec, trafili do pobliskiego budynku straży pożarnej. Tam - zarówno dziećmi, jak i rodzicami - zajęli się psychologowie. Zginęło 26 osób, w tym 20 dzieci. Wszystkie były w wieku 6-7 lat. Sprawcą był 20-letni Adam Lanza. Wcześniej zabił swoją matkę. Anna Baranowska-Ślusarek