Dziennikarka Maryem Taoumi przeprowadzała wywiad przez internet w biurze BBC w Bejrucie. Jej rozmówcą był Faisalem Al-Aseelem, kierownik projektu w Marokańskiej Agencji ds. Zrównoważonej Energii. Na nagraniu widać, jak ściany pomieszczenia, w którym znajdowała się dziennikarka, nagle zaczynają się trząść. Po chwili słychać potężną eksplozję, a kamera ląduje na ziemi. Na podłodze widoczne są porozrzucane kawałki szkła, w tle słychać krzyk dziennikarki BBC i uruchomiony w budynku alarm. Rozmówcy po drugiej stronie ekranu obserwowali całą sytuację, nie wiedząc, co się dzieje. Maryem Taoumi po kilkunastu sekundach podniosła się z ziemi. Nie została poważnie ranna. Potężne eksplozje zniszczyły część miasta Pierwsza silna eksplozja w porcie w Bejrucie miała miejsce we wtorek (4 sierpnia) około godz. 18 czasu lokalnego (godz. 17 w Polsce), po czym nastąpił pożar i kilka detonacji. Następnie doszło do drugiej, znacznie silniejszej eksplozji, która spowodowała ogromny dym w kształcie grzyba i praktycznie zmiotła z powierzchni ziemi port i okoliczne budynki. Miejscowe władze szacują, że dach nad głową straciło 300 tys. mieszkańców, czyli 1/10 populacji miasta. Uszkodzona została połowa budynków w stolicy kraju. Liban stracił też większość zapasów zboża, które były w silosie niedaleko miejsca eksplozji. Według medialnych doniesień w wyniku wybuchu śmierć poniosło co najmniej 135 osób, a około pięć tys. zostało rannych. Wielu ludzi wciąż nie odnaleziono. Libańskie władze podały, że przyczyną tragedii były prace spawalnicze w składach, gdzie trzymano 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu), skonfiskowanej przez władze w 2014 r. Ogłoszono stan wyjątkowy W związku z tragedią w mieście ogłoszono stan wyjątkowy, który ma obowiązywać przez dwa tygodnie. Do pilnowania porządku na ulicach zostało skierowane wojsko.