Po podliczeniu głosów we wszystkich dziesięciu okręgach wyborczych na terenie Anglii, Partia Brexitu - powstałe zaledwie kilka miesięcy temu ugrupowanie zwolenników opuszczenia UE - może liczyć obecnie na 28 z 64 dotychczas przyznanych mandatów. Wciąż niepoliczone są jeszcze głosy w Szkocji i Irlandii Północnej, które zdecydują o ostatnich 9 z 73 mandatów do Parlamentu Europejskiego, jakie formalnie przysługują Wielkiej Brytanii. Oficjalne wyniki są spodziewane w poniedziałek późnym popołudniem. Ich podanie nie zmieni już jednak aktualnego rozkładu sił. Według opartej o wyniki cząstkowe prognozy BBC dla całego Zjednoczonego Królestwa, nowo powstała Partia Brexitu otrzymała 32 proc. głosów przed Liberalnymi Demokratami (20 proc., +13 pp. w porównaniu z 2014 r.), Partią Pracy (14 proc., - 11 pp.), Partią Zielonych (12 proc., +4 pp.) i Partią Konserwatywną (9 proc., -15 pp.). "To potężny sygnał" Krótko po uzyskaniu reelekcji w południowo-wschodniej Anglii, Farage tłumaczył, że powód sukcesu jego partii jest "bardzo oczywisty: zagłosowaliśmy w referendum za wyjściem (z UE), co miało się wydarzyć 29 marca, ale do czego nie doszło". "To potężny sygnał. Partia Pracy i Partia Konserwatywna mogłyby się dzisiejszej nocy wiele nauczyć, ale nie sądzę, żeby z tego chciały skorzystać" - dodał. Jednocześnie wezwał rząd do włączenia nowo wybranych deputowanych z jego ugrupowania do brytyjskiego zespołu negocjującego opuszczenie UE. "Chcemy wziąć odpowiedzialność za przebieg rozmów" - zaznaczył, ostrzegając jednocześnie, że jeśli Wielka Brytania nie wyjdzie z UE przed 31 października br. - co jest obecnie ustalonym z UE terminem brexitu, to "powtórzymy te wyniki Partii Brexitu w wyborach parlamentarnych". Na drugim miejscu w wyborach uplasowali się pro-europejscy Liberalni Demokraci (15 mandatów; +14 w porównaniu z 2014 r.), którzy odnotowali m.in. zaskakujące zwycięstwo w Londynie, zdecydowanie wyprzedzając opozycyjną Partię Pracy (10 mandatów, -8) i Partię Zielonych (7 mandatów; +4). Lider liberałów Vince Cable podkreślił, że do sukcesu ugrupowania doprowadził "klarowny, szczery i niedwuznaczny przekaz", sprawiający, że stało się ono "najsilniejszą siłą za pozostaniem w Unii Europejskiej w brytyjskiej polityce". Polityk skrytykował jednocześnie laburzystów za niejasną strategię w sprawie brexitu i niechęć do opowiedzenia się za jednym, konkretnym rozwiązaniem tej kwestii, ostrzegając, że "próbując dotychczas zadowolić wszystkich, nie da się zadowolić nikogo". "Wielka Brytania nie może dłużej tolerować opozycji, która unika i ucieka od najważniejszego współcześnie tematu" - dodał. Partia Konserwatywna z najgorszym wynikiem od 1832 r. Rządząca Partia Konserwatywna zajęła dopiero piątą pozycję, wprowadzając na tym etapie zaledwie trzech deputowanych. Swoje mandaty straciło aż 15 europosłów, w tym m.in. lider Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ERG) Syed Kamall oraz szef delegacji torysów w Parlamencie Europejskim Ashley Fox. Według telewizji BBC, to najgorszy wynik ugrupowania w wyborach ogólnokrajowych od 1832 r. Wyniki wyborów ukazują polaryzację brytyjskiego społeczeństwa wokół kwestii członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej, która mobilizuje przede wszystkim elektorat ugrupowań o wyrazistych stanowiskach w tej sprawie: za szybkim opuszczeniem Wspólnoty lub próbą odwrócenia decyzji o wyjściu z UE podjętej w referendum z 2016 r. Oficjalne wyniki czwartkowych wyborów w 11 okręgach wyborczych na terenie Anglii, Walii i Szkocji (70 mandatów) oraz podlegającej oddzielnemu systemowi politycznemu Irlandii Północnej (3) są stopniowo ogłaszane w nocy z niedzieli na poniedziałek. Żadna z czołowych telewizji nie zamówiła badania exit poll. Z Londynu Jakub Krupa