42-letnia D'Addario w rozmowie, spisanej przez dziennikarkę jednej z lokalnych włoskich gazet, opowiedziała, że przedsiębiorca z Bari Gianpaolo Tarantini, który wysłał ją na pierwsze przyjęcie do rezydencji premiera, zapoznał ją dokładnie z jego upodobaniami seksualnymi. "Udzielił mi rad, jak mam się zachowywać, żeby był zadowolony" - dodała. Według jej słów na jednym z przyjęć z udziałem około 20 młodych kobiet zadeklarowały one Berlusconiemu: "Jesteśmy do pana dyspozycji". W innym fragmencie książki D'Addario zrelacjonowała intymne spotkanie premiera z kilkoma kobietami jednocześnie. W nocy 4 listopada 2008 roku, gdy w USA trwały wybory prezydenckie, odbyło się następne przyjęcie z udziałem wielu kobiet w wynajmowanym przez premiera Palazzo Grazioli w Rzymie. W pewnym momencie - powiedziała D'Addario - Berlusconi miał jej wyznać: "Basta, teraz odeślę wszystkich do domu, chcę zostać tylko z tobą". D'Addario stwierdziła, że jej "sponsor", Tarantini, zapewniał ją, że odniesie korzyści majątkowe ze spotkań z premierem i że będzie mogła zrealizować swój projekt zbudowania hotelu w Bari oraz uzyska wszystkie niezbędne zezwolenia. Jednak obietnice te nie zostały spełnione. "Nie interesuje mnie to, że mężczyźni kupują kobiety, jak mogłabym stwierdzić, biorąc pod uwagę to, że zostałam wystawiona na sprzedaż. (...) Premier mnie okłamał, nie zapłacił mi, nie było pieniędzy, jakie miał mi dać, obiecał mi też coś innego, ja mu oddałam moje ciało, on - nic" - oświadczyła. "Jeżeli w ten sposób prowadzi się obecnie politykę, to ja jestem bardzo dobrze przygotowana i mogłabym się przydać w kadrach" - oceniła sarkastycznie. Gdy przed kilkoma miesiącami D'Addario ujawniła mediom nagrania z intymnych spotkań z Berlusconim, on zagroził jej sądem.