Pytany o udział Władimira Putina w tych ćwiczeniach rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odparł, że "prezydent nie ma tego w planach". Rosyjscy żołnierze i sprzęt już są na Białorusi, bo przed manewrami trwa tam sprawdzian gotowości bojowej sił Państwa Związkowego. Oficjalnie ćwiczenia mają być "aktywną fazą" tego sprawdzianu. Zobacz też: Rosja. CNN o sytuacji w wojsku. "Dowódcy nie rozumieją planu gry"Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg mówił w zeszłym tygodniu, że Rosja wysłała na Białoruś w ostatnich dniach około 30 tys. żołnierzy i nowoczesną broń oraz, że "jest to największy przerzut wojsk do tego kraju od czasu zakończenia zimnej wojny". Demonstracyjny nacisk na Zachód - Wspólne manewry wojsk na Białorusi pełnią kilka funkcji, ale najważniejsza z nich to demonstracyjny nacisk na Zachód, by przyjął ultimatum Moskwy - przekonuje w rozmowie z mediami białoruski ekspert ds. bezpieczeństwa Andrej Parotnikau. - Możemy rozszerzyć linię frontu (potencjalnego konfliktu z Ukrainą - red.) jeszcze o tysiąc kilometrów. To jest sygnał, który wysyła Rosja przez manewry na Białorusi - mówi Andrej Parotnikau. Jednocześnie analityk ocenia, że na razie "nie wygląda na to, by Rosja przygotowywała się do pełnoskalowego ataku". - Wygląda to raczej na presję, której elementem są same manewry, przerzut wojsk z Dalekiego Wschodu, demonstracyjne nieudzielanie informacji na temat manewrów, liczebności i miejsc dyslokacji - zaznacza białoruski analityk.