"Wydarzenia przed Radą Najwyższą to wynik braku odpowiedzialności polityków, którzy myślą jedynie o własnych interesach i nie chcą ponosić odpowiedzialności za państwo" - podkreślił. Zamieszki wybuchły, gdy parlament uchwalił w pierwszym czytaniu zmiany w konstytucji, przewidujące szeroką decentralizację władzy w państwie. Ukraina zobowiązała się do tego w ramach zawartych w lutym porozumień pokojowych z Mińska. Decentralizacja ma objąć także zajęty przez prorosyjskich separatystów Donbas. Przeciwnicy tego rozwiązania, którzy nie poparli nowelizacji konstytucji w głosowaniu w parlamencie i uczestniczyli w zamieszkach na ulicy, uważają, że osłabia to suwerenność Ukrainy i jest na rękę Rosji. Nie podoba im się zawarty w przepisach przejściowych do konstytucji zapis o "szczególnym statusie" samorządów na obszarach opanowanych przez prorosyjskich rebeliantów. "To, co działo się wczoraj w Kijowie, było przede wszystkim elementem kampanii przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Zmiany do konstytucji, które omawiano podczas negocjacji w Mińsku, nie były ukrywane przed opinią publiczną. Politycy, którzy dziś tak ostro przeciwko nim protestują, wówczas milczeli. Nikt wtedy nie krzyczał, że rozwiązania te są nam narzucane z zewnątrz" - powiedział Portnikow. Przed debatą parlamentarną w sprawie nowelizacji ustawy zasadniczej prezydium Rady Najwyższej zostało zablokowane przez przeciwnych zmianom posłów Partii Radykalnej deputowanego Ołeha Laszki. Ugrupowanie to należało do koalicji rządowej, jednak we wtorek Laszko ogłosił, że ją opuszcza. Przeciwko zmianom wystąpili także inni członkowie koalicji: Batkiwszczyna byłej premier Julii Tymoszenko oraz Samopomoc mera Lwowa Andrija Sadowego. W proteście przed parlamentem dominowali działacze nieobecnej dziś w Radzie nacjonalistycznej Swobody pod swoimi flagami partyjnymi. "Partie te nie chcą być utożsamiane z obecnymi władzami. Jest to przykład najbardziej odrażającego braku odpowiedzialności za przyszłość państwa i koncentrowania się przywódców politycznych na własnych rankingach i utrzymaniu wpływów. Są to politycy jednego kroku, którzy nie potrafią myśleć perspektywicznie" - podkreślił Portnikow. Zdaniem publicysty dyskutowana dziś nowelizacja konstytucji nie jest potrzebna ani Rosji, ani prorosyjskim bojownikom w Donbasie. "Oni nie chcą żadnego szczególnego statusu dla Donbasu. Moskwa potrzebuje konstytucji, w której ukraińskie państwo i separatyści będą mieli jednakowe prawa, a głównie prawo weta wobec wszelkich decyzji dotyczących dalszego rozwoju Ukrainy" - podkreślił Portnikow w rozmowie z PAP. W trakcie zamieszek przed parlamentem Ukrainy w poniedziałek w ochraniających jego siedzibę żołnierzy Gwardii Narodowej rzucono granatem. MSW w Kijowie poinformowało, że po zamieszkach do szpitali trafiło 141 osób. Dziesięć z nich jest w stanie ciężkim. 131 rannych to wojskowi Gwardii i milicji, która wciąż funkcjonuje na Ukrainie, mimo że w stolicy, we Lwowie i Odessie działają już patrole nowej policji.