Dopiero po roku i ośmiu miesiącach od katastrofy, w której zginęły 32 osoby, wrak wielkiego wycieczkowca zostanie przetransportowany do jednego z włoskich portów. Ta największa operacja w historii żeglugi ma kosztować około 300 milionów euro. Informacja o terminie jej zakończenia została podana po spotkaniu władz regionalnych z mieszkańcami wyspy, których poinformowano o stanie i przebiegu prac przy gigantycznym wraku. Jednocześnie zastrzeżono, że w przypadku tak skomplikowanej akcji i przy tak wielkich rozmiarach statku termin może ulec zmianie, na przykład z powodu warunków meteorologicznych bądź trudności technicznych. O jak najszybsze usunięcie Concordii apeluje włoskie ministerstwo ochrony środowiska. Domaga się tego też ludność wyspy, słynącej do niedawna jako malownicza atrakcja turystyczna na wybrzeżu Toskanii. W operacji przy statku udział bierze około 400 osób, a prace trwają 7 dni w tygodniu, dzień i noc - zapewniono. Prokuratura zakończyła niedawno dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy. Doprowadzenie do niej zarzuca przede wszystkim kapitanowi Francesco Schettino. Postawiła mu zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci wielu osób oraz ucieczkę z pokładu w trakcie ewakuacji. Zarzuty postawiono także siedmiu innym osobom z załogi statku. Proces ma rozpocząć się w przyszłym roku. Ujawniono również, że trwają bezskuteczne na razie poszukiwania sternika z Concordii, który tuż przed tym, gdy statek uderzył o podmorskie skały i zaczął nabierać wody, wykonał zakręt nie w tę stronę, w którą mu rozkazano. Przypuszcza się, że mężczyzna z Indonezji, który prawdopodobnie ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości i być może uciekł już z Włoch, nie zrozumiał wydanego mu rozkazu.