Przypomnijmy, że według przepisów obowiązujących do tej pory, poszczególne stany nie mogły odmówić organizacjom podobnym do Planned Parenthood federalnych środków. Zapis ten budził sprzeciw ze strony konserwatywnych środowisk. Szczególny nacisk na zmiany pojawił się w 2015 roku, kiedy w sieci ujawniono nagrania, na których przedstawiciele Planned Parenthood rozmawiali o przekazywaniu tkanek płodów do celów badawczych. Zmontowane nagrania, momentami bardzo drastyczne, bo pokazujące fragmenty usuniętych płodów, sugerowały, że rozmówcy negocjują cenę. Szefowie Planned Parenthood zapewniali, że nie doszło do złamania prawa, gdyż mowa była jedynie o pokryciu kosztów dostarczenia materiału, a nie o cenie za tkanki. W obronie organizacji stanęła wówczas kandydatka Demokratów do prezydenckiego fotela Hillary Clinton i Biały Dom. Z kolei środowisko Republikanów, na czele z obecnym prezydentem Donaldem Trumpem alarmowało o szybką zmianę przepisów. Podczas ostatniego głosowania nad dokonaniem zmian, w Senacie zapadł remis - 50 głosów za do 50 głosów przeciwko zmianom. Pat przełamał wiceprezydent USA Mike Pence, który z mocy swojego stanowiska ma decydujący głos w przypadku tego rodzaju wyniku. Zmiany wprowadzają uregulowanie, wg którego stan nie będzie zmuszony do finansowania proaborcyjnych organizacji. Przepisy czekają na podpis prezydenta, który w obecnej sytuacji jest już tylko formalnością. Przy okazji głosowania, w Senacie rozgorzała gorąca dyskusja na temat praw kobiet, które zdaniem części senatorów są ograniczane za pomocą wprowadzanych zmian. "Zmiany umożliwiają stanom traktowanie kobiet jak obywateli drugiej kategorii, które nie zasługują na taki sam dostęp do opieki zdrowotnej jak mężczyźni" - wskazywał jeden z senatorów przeciwny zmianom. Planned Parenthood jest jedną z największych amerykańskich organizacji non profit, działających na rzecz tzw. świadomego rodzicielstwa i edukacji seksualnej. Organizacja ma również sieci klinik oferujących zabiegi aborcji, z których korzysta wiele, zwłaszcza ubogich, kobiet.