Niemiecki "Bild" napisał w piątek o kontrakcie na mundury dla niemieckiej armii. Sprawę określano jako "kiepski żart". Tysiące żołnierzy Bundeswehry otrzymało odzież służbową w rozmiarze określonym podwójnym "S". "To dwie litery, które symbolizują najgorsze zbrodnie wojenne popełnione przez nazistów podczas II wojny światowej" - podkreśla "Bild". Nie wiadomo, czy mundury w tym rozmiarze zostały zamówione z takim opisem przez niemieckie MON, czy jest to inwencja producenta. Reakcja minister obrony. Żołnierze odcinają metki Skrótu użyto dla odzieży przeznaczonej dla osób potrzebujących mundurów mniejszych niż w rozmiarze S. Niemieckie władze próbowały interweniować w sprawie. "Bild" dotarł do decyzji minister obrony Christine Lambrecht, zgodnie z którą żołnierze mają sami usuwać niefortunne oznaczenie. W dokumencie napisano, że wojskowi powinni "całkowicie odciąć" metki. Jeżeli znajdują się na nich istotne informacje, mają wyciąć jedynie oznaczenie rozmiaru. Wpadka w wielkim kontrakcie Niemiecka gazeta podkreśla, że mundury z oznaczeniem podwójne "S" są częścią kontraktu, w ramach którego zamówiono 313 tysięcy kompletów kurtek i spodni oraz setki tysięcy hełmów i śpiworów. Wartość pozyskanego sprzętu to 2,3 miliarda euro. Anonimowy członek niemieckiej komisji obrony w rozmowie z dziennikiem podkreślił: "Należy zadać sobie pytanie, dlaczego takie zbiegi okoliczności zdarzają się tylko w Bundeswehrze". "Dobrze, że minister zareagowała (...), ale niech wreszcie zabierze się do ważnych zadań, jak uzbrojenie i modernizacja" - dodał.