Ray Takeyh z Rady Stosunków Międzynarodowych podkreślił na łamach gazety, że oczekiwania świata wobec negocjacji państw zachodnich z Iranem, które rozpoczynają się w Genewie, są bardzo wysokie. Ma to związek z pozytywnymi sygnałami, które wysyłają nowe władze w Teheranie z prezydentem Hasanem Rowhanim na czele. "Washington Post" przypomina jednak, że władza w Iranie to nie tylko nowy prezydent, ale także Najwyższa Rada Bezpieczeństwa Narodowego zdominowana przez konserwatystów. "Wraz z osłabieniem historycznych wrogów Iranu w postaci Afganistanu i Iraku oraz problemami przekształcającego się świata arabskiego myślą że nastał czas, aby Republika Islamska przejęła rolę regionalnego lidera" - pisze "WP". Władze w Teheranie uważają, że aby tak się stało, potrzebna jest broń atomowa. Ray Takeyh zwraca uwagę, że mimo sygnałów ocieplenia stosunków na linii świat zachodni - Iran, władze tego kraju będą nadal próbowały budować swoją potęgę w regionie. Teheran chce nadal wspierać władze w Syrii, Hezbollah oraz palestyńskie grupy zbrojne. "To jest rząd, który będzie szukał porozumienia w sprawie swojego programu nuklearnego, sprawdzając jednocześnie, na co może sobie pozwolić w rozmowach ze światowymi potęgami" - pisze Takeyh na łamach "Washington Post". Podkreśla, że władze USA nie mogą dopuścić do tego typu działań Teheranu. Waszyngton i jego sojusznicy muszą wykorzystać fakt, że władze Iranu nie mogą sobie pozwolić na dalsze sankcje. Dlatego zdaniem "The Washington Post" nadszedł czas na twarde działania dyplomatyczne i wywarcie presji na Teheran. "Jest już za późno na kolejne półkroki i półśrodki ze strony Iranu" - podkreśla Ray Takeyh. Zachód musi doprowadzić do sytuacji, w której Teheran będzie pozbawiony możliwości wyprodukowania broni atomowe