Dziennik ze stolicy USA przypomina w komentarzu redakcyjnym, że pięć miesięcy od rozpoczęcia operacji wymierzonej w Państwo Islamskie (IS) na terytorium Iraku i Syrii nie udało się osiągnąć przewagi nad dżihadystami i powstrzymać ich ofensywy. Dodatkowo amerykańskie szkolenia irackich wojsk przebiegają powoli, a ich zakres jest ograniczony istotnymi brakami w wyposażeniu. - Broni i amunicji jest tak mało, że prowadzi to do sytuacji, w której szkolący się żołnierze krzyczą "bang, bang" zamiast strzelać - ironizuje "WP". Mimo to Irak pozostaje państwem, w którym "zaangażowanie USA jest najbardziej agresywne" i widoczne. Sytuacja w innych regionach jeszcze bardziej ilustruje pasywność postawy administracji Obamy. "WP" omawia ją m.in. na przykładzie Libii, która od czasu obalenia poprzednich władz stała się rajem dla dżihadystów, a informacje wywiadowcze pokazują, że na terytorium tego państwa funkcjonuje co najmniej jeden obóz szkoleniowy IS. Ciężka sytuacja jest także w Nigerii, gdzie przy biernej postawie świata i USA w siłę rosną dżihadyści z Boko Haram. - Bankructwo amerykańskiej polityki wobec Syrii zostało w środę uwypuklone przez wypowiedź sekretarza stanu Johna Kerry'ego, który podkreślił, że wiąże nadzieje z ewidentnie cyniczną i jednostronną inicjatywą dyplomatyczną Rosji, która w oczywisty sposób prowadzi do zachowania władzy reżimu prezydenta Baszara el-Asada - podkreśla "WP". Podsumowując politykę prezydenta USA, dziennik podkreśla, że jego obawy przed użyciem amerykańskich wojsk okazały się nieskuteczne. Dlatego zeszłotygodniowe ataki w Paryżu "powinny zmotywować Obamę do wskrzeszenia wojny przeciwko Al-Kaidzie, która niebezpiecznie wygasa".