Poprzednie wybory parlamentarne w 2011 roku doprowadziły w Rosji do masowych prodemokratycznych demonstracji, które "zaskoczyły i przeraziły reżim Władimira Putina" - pisze we wtorek amerykański dziennik w komentarzu redakcyjnym. "Przez ostatnie pięć lat Kreml starał się, by takie powstanie już się nie powtórzyło - przywódcy opozycji zostali zabici, wtrąceni do więzienia lub zmuszeni do opuszczenia kraju, a na organizacje pozarządowe, w tym na obserwatorów wyborów, nałożono restrykcyjne ograniczenia"; zapisy ordynacji wyborczej zmieniono na korzyść rządzącej Jednej Rosji, stworzono specjalną gwardię do ochrony Kremla, a Putin nieoczekiwanie przełożył datę wyborów do niższej izby parlamentu z grudnia na wrzesień - zdaniem "WP" po to, by zmniejszyć wyborczą frekwencję. Wynik niedzielnych wyborów powinien być dla partii Putina zadowalający - ocenia gazeta, podkreślając, że jeszcze nigdy w poradzieckiej historii kraju rządzące ugrupowanie nie zdominowało niższej izby parlamentu tak totalnie (343 mandaty w 450-osobowej Dumie Państwowej). Jednak zdaniem "WP" "prawdziwe przesłanie płynące z tych wyborów jest takie, że w sprawach polityki wielu Rosjan uciekło w bierność lub cichy sprzeciw wobec reżimu, co jest zjawiskiem znanym z czasów radzieckich". Podkreśla, że dwie trzecie wyborców w Moskwie i Petersburgu, którzy nie poszli głosować w niedzielę, "nie chce ryzykować życiem lub wolnością po to tylko, by sprzeciwić się Putinowi, ale odmawiają też uczestniczenia w pustych rytuałach". Według waszyngtońskiego dziennika to zły znak dla autokratycznego systemu władzy stworzonego przez Putina. "WP" przypomina, że "rosyjska gospodarka zamiera i zmierza w kierunku trzeciego z rzędu roku recesji", "dawno pogrzebane zostało marzenie władz o pobudzeniu gałęzi przemysłu innych niż energetyka i wydobycie surowców oraz o stworzeniu sektora zaawansowanych technologii", a "wysoko wykwalifikowani Rosjanie masowo uciekają za granicę (od wyborów w 2011 roku - ponad 1 mln osób)". Oficjalnie poparcie dla Putina utrzymuje się powyżej 80 proc., ale w rzeczywistości reżim "coraz mocniej opiera się na wewnętrznych represjach" - wskazuje "WP", przypominając o planowanym utworzeniu ministerstwa bezpieczeństwa narodowego, które ma połączyć istniejące agencje kontrwywiadu krajowego i wywiadu zagranicznego na wzór dawnej KGB. "Putinowi może się wydawać, że będzie potrzebował tych sił, by zapewnić sobie powtórny wybór na prezydenta w 2018 roku, i na razie wygląda na to, że mu się to uda. Jednak zapomina o nauczce, jaką powinien był wyciągnąć z historii najnowszej swego kraju - że stagnacja gospodarcza, ciężkie represje ze strony państwa i wynikający z nich bierny opór społeczeństwa to na dłuższą metę przepis na upadek całego systemu" - konkluduje "Washington Post".