- Rozmowy o współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi nie dotyczą już wypełnienia ubiegłorocznych deklaracji o tysiącu dodatkowych żołnierzy USA w Polsce, lecz jak zwiększyć zapowiedzianą w nich liczbę żołnierzy, którzy mają zostać przysłani do Polski - po spotkaniu przywódców przekazał szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Paweł Soloch. Z oficjalnego komunikatu wiadomo, że do 4,5 tys. żołnierzy przebywających w Polsce ma dołączyć kolejny tysiąc. Według deklaracji samego Trumpa może to być część wojskowych wycofywanych z Niemiec. O szczegółach nic nie wiadomo, mają zostać ustalone pomiędzy Pentagonem, a resortem obrony narodowej. - Amerykańscy żołnierze w Polsce to jest konkret. Trzeba też podkreślać, że wbrew słowom opozycji, prezydent Duda asertywnie powiedział do Trumpa, żeby przemyśleć decyzję o wycofywaniu wojsk z Niemiec - komentuje Radosław Fogiel z PiS. Jak mówią wojskowi, z którymi rozmawiała Interia, obecność Amerykanów u naszych zachodnich sąsiadów jest kluczowa z punktu widzenia interesów NATO. Gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych, krytycznie ocenia politykę samego Trumpa. - Wojska amerykańskie w Europie są przygotowane do tego, żeby w przypadku zagrożenia bezpieczeństwa flanki wschodniej NATO przyjąć w sposób zorganizowany formacje zza Atlantyku. Wyprowadzając te wojska, Trump rujnuje strukturę, która funkcjonuje dobrze - mówi ekspert. - Dochodzi do tego, że siła Sojuszu wynika z nastrojów amerykańskiego prezydenta. Gniewa się na Merkel i Macrona, więc grozi wyprowadzeniem wojsk. Trump jest dzisiaj, jutro go nie będzie. A NATO owszem - dodaje. Podobnego zdania jest gen. Roman Polko, były dowódca GROM. - Dla Polski i Europy kluczowe jest to, żeby Amerykanie utrzymali zainteresowanie Europą. Nawet jeżeli żołnierze są wycofywani z terenu Niemiec, to powinni zostać dalej na Starym Kontynencie - w rozmowie z Interią ocenia wojskowy. - Dobrze, że współpraca wchodzi na wyższy poziom, bo to służy Polsce i Europie. Nie da się oddzielić bezpieczeństwa Niemiec od Polski, dopóki Europa sama nie zbuduje zdolności obronnych, które byłyby w stanie skutecznie odstraszać Rosję - podkreśla. Na obecność Amerykanów w Niemczech zwraca też uwagę administracja Andrzeja Dudy. - Prezydent po rozmowach z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem i prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą przed samym wyjazdem apelował w imieniu Europy, żeby Amerykanie swojej obecności w Europie nie zmniejszali - zaznaczył Soloch. Największym rozczarowaniem Fort Trump - Fort Trump to nie nazwa fizycznie istniejącej bazy, tylko zbiór działań zwiększających obecność wojskową USA w Polsce za kadencji prezydenta Trumpa - podczas spotkania z dziennikarzami powiedział Andrzej Duda. Kilka dni wcześniej Adam Bielan, rzecznik sztabu wyborczego prezydenta przyznał w WP, że to określenie PR-owe. Wiadomo jednak, że nowoczesna baza amerykańska była planowana w Polsce. Warszawa chciała, żeby powstała bliżej granicy wschodniej, zaś Waszyngton skłaniał się, by budować bliżej Niemiec. Teraz wiadomo, że Fort Trump, o którym rozmawiano, pozostanie w sferze deklaracji. Radosław Fogiel: - O ile dobrze pamiętam, o murowanym i wybudowanym forcie spekulowali dziennikarze. Tak samo, jak wojnę prowadzi się dziś innymi metodami, jak czołgami i armatami, tak samo formuła obecności sojuszniczej jest inna. Najważniejsza jest dla nas mocna obecność amerykańską. Żołnierze są, będzie ich jeszcze więcej i to jest podstawa Fortu Trump - mówi nam polityk PiS. - Chyba wszystkich zaskoczyły słowa prezydenta (dot. Fort Trump - red.). Retoryka była zupełnie inna. Szukano już miejsca, gdzie będzie Fort Trump. Amerykanom zaproponowano konkretną lokalizację. A nagle okazało się, że to tylko koncepcja czy idea - mówi Skrzypczak. - Widać, że optyka zmienia się w miarę możliwości organizacji przedsięwzięcia. Kiedy Amerykanie powiedzieli, że fortu nie będzie, wymyślono coś innego - dodaje. Gen. Polko podkreśla, że jest zwolennikiem stworzenia odpowiedniej struktury. Mówi jednak, że budowa takich miejsc, jak baza lotnicza Ramstein czy ta w Strasburgu to wieloletnie przedsięwzięcie. - Co nie znaczy, że Polska nie powinna takiego ośrodka zbudować. Jakby nie patrzeć, to Polska jest w tej chwili państwem frontowym, a nie Niemcy. A dyslokacja różnych baz, centrów czy ośrodków wygląda jak w czasach, gdy nie byliśmy jeszcze członkiem NATO - ocenia były dowódca GROM. Kluczowa współpraca z USA Według polityków PiS wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu była bardzo udana i świadczy o bliskiej współpracy polsko-amerykańskiej. - Gesty prezydenta USA pokazują, że relacje są bardzo dobre i się wzmocniły. To nie poklepywanie po plecach tylko realne ustalenia - przekazał Interii Fogiel. Nasi rozmówcy związani z wojskiem podkreślają, że współpraca z Amerykanami jest dla Polski strategiczna i kontynuowali ją wszyscy prezydenci. - Mowa o Lechu Wałęsie, Aleksandrze Kwaśniewskim i śp. Lechu Kaczyńskim. Pamiętam nawet, jak z tym ostatnim lecieliśmy w samolocie i dyskutowaliśmy kwestię wycofania wojsk z Iraku - wspomina Polko. - Powiedział, że powinniśmy tam być do końca, bo chodzi o strategiczne partnerstwo ze Stanami Zjednoczonymi. Kluczowe z punktu widzenia naszego położenia geopolitycznego i bezpieczeństwa - dodaje. Gen. Waldemar Skrzypczak podkreśla z kolei, że najważniejsze dla Polski są sojusze militarno-polityczne, a nie nowoczesny sprzęt czy liczba wojsk stacjonujących na terenie kraju. Jak mówi, najistotniejsze jest NATO, a nie polityka Amerykanów. - Nie chodzi o kurtuazyjne podpisy w Waszyngtonie tylko konkretne przedsięwzięcia, które mają znaczenie dla naszej obrony i bezpieczeństwa - mówi Skrzypczak. Otoczenie Andrzeja Dudy zarzeka się, że wizytę zaplanowano wcześniej, ale odbyła się ona dopiero w pierwszym możliwym terminie po "złagodzeniu izolacji" związanej z pandemią koronawirusa. Jakub Szczepański