Premier Somalii Ali Mohamed Gedi , którego uznają jedynie niektóre państwa "zachodnie", i który powrócił do władzy jedynie dzięki etiopskiej armii ogłosił zakończenie walk z powstańcami. Wyraził także opinię, iż śmierć i przemoc były warte swojej ceny w celu przywrócenia normalności w kraju. Sytuacje w Mogadiszu oceniamy na krytyczną - powiedział dziennikarzom podsekretarz ONZ ds. akcji humanitarnych John Holmes. - Jesteśmy w stanie zapewnić pomoc ok. 20 proc. uchodźców, których liczba rośnie lawinowo. Obecnie obliczamy ją na ponad 400 tys. - dodał. - Na drogach z Mogadiszu - którymi przemieszczają się olbrzymie kolumny ludzi- panuje chaos, brakuje żywności, wody - podsumowuje sytuację John Holmes. Poprzednio wojska etiopskie zdobyły Mogadisz w grudniu ubiegłego roku, lecz nie udało im się na dłużej utrzymać miasta. Na bazie ustaleń z lokalnymi przywódcami wojska Etiopii miały być zastąpione przez kontyngent ONZ, jednakże do Somalii dotarło jedynie 1200 z 8000 żołnierzy. W tej sytuacji wojska etiopskie pozostały w Somalii ochraniając nieuznawany rząd, co wywołało koleją falę walk.