Ataki lotnicze i ostrzał artyleryjski na pozycje irackie w Bagdadzie i wokół niego będą następować z niesłabnącą siłą. - Wygląda na to, że pozostaną na swych obecnych pozycjach przynajmniej dwa tygodnie, tak mówi sierżant - taki meldunek przekazał reporter Reutera towarzyszący wojskom amerykańskim w środkowym Iraku. - Zamierzają wysyłać lotnictwo, aby zrobiło swoje, zanim pójdzie piechota. Będzie więcej nalotów, zapewne co najmniej przez kilka tygodni - dodał reporter. Innemu korespondentowi Reutera powiedziano, że przerwa w natarciu lądowym może potrwać nawet 35-40 dni. Wojna źle przygotowana Wojna z Irakiem trwa półtora tygodnia, a już w Stanach Zjednoczonych coraz częściej podnoszą się głosy, że właściwie trzeba by ją rozpocząć od nowa. Tak twierdzi "The Washington Post", powołując się na obecnych i emerytowanych dowódców armii USA. Odpowiedzialnością za brak szybkiego zwycięstwa obarcza się sekretarza obrony Donalda Rumsfelda. Dziennik pisze, że Rumsfeld i jego doradcy wymyślili i wprowadzili w życie teorię o tym, że mniej liczne niż 12 lat temu, ale lepiej wyposażone i mobilne siły wystarczą do pokonania Saddama Husajna. Mimo sceptycyzmu generałów, cywile podjęli ryzyko i rozpoczęli wojnę, nie przerzucając w rejon Zatoki Perskiej czołowych jednostek, m.in. tych stacjonujących w Niemczech. Nie czekali też na supernowoczesną 4. Dywizję Piechoty, której Turcja odmówiła przejścia przez swe terytorium. "New Yorker" pisze nawet w najnowszym numerze, że Rumsfeld wręcz odrzucił rady wojskowych w tej sprawie i podejmował decyzję o czasie przerzutu jednostek po swojemu. Mimo oczywistych sukcesów pierwszych dni, zaowocowało to kampanią niedostatecznie zabezpieczoną i zaopatrzoną. Jak podaje dziennik, Rumsfeld upierał się przynajmniej sześć razy, że proponowaną przez planistów sztabowych liczebność wojsk lądowych trzeba zmniejszyć - i postawił na swoim. - Myślał, że wie najlepiej. To on podejmował decyzje na każdym etapie - cytuje "New Yorker" anonimowego wysokiego rangą sztabowca z Pentagonu. - Teraz Rummy znalazł się w kłopocie, bo nie chciał wysyłać dużej liczby żołnierzy sił lądowych". Sztabowiec powiedział też, że Rumsfeld odrzucił opinię dowódcy sił koalicyjnych, generała Tommy'ego Franksa, aby zaczekać z inwazją do czasu, gdy wojska amerykańskie, których Turcja nie przepuściła przez swoje terytorium, dotrą do teatru wojny inną drogą. Minister nie docenił też siły irackiego oporu. - Nie dostali żadnych (dodatkowych) sił i środków. Tak bardzo chciał udowodnić swoją tezę - że Irakijczycy pójdą w rozsypkę - taką opinię anonimowego byłego oficera wywiadu przytacza autor artykułu, znany dziennikarz amerykański Seymour Hersh. Rzecznik Pentagonu uchylił się od skomentowania artykułu. Reuter pisze, że stosunki Rumsfelda z dowództwem sił lądowych nie układają się najlepiej. Minister cieszy się za to zaufaniem amerykańskich sił operacji specjalnych, które w wojnie z Saddamem Husajnem odgrywają ważną rolę. Rumsfeld twierdzi, że w ciągu 10 dni wojny wojska inwazyjne posunęły się daleko naprzód mimo nieoczekiwanych ataków przeciwnika na długie linie zaopatrzenia z Kuwejtu. Niektóre oddziały lądowe są już 80 km od Bagdadu. Jednak Hersh cytuje opinię byłego oficera wywiadu, że wojna znalazła się w impasie. Zużyto znaczną część zapasu pocisków manewrujących Tomahawk, lotniskowcom zabraknie wkrótce precyzyjnie sterowanych bomb, a ponadto są kłopoty z obsługą techniczną czołgów, wozów pancernych i innego sprzętu - pisze "New Yorker". - Jedyna nadzieja w tym, że zdołają się utrzymać do nadejścia posiłków - powiedział były oficer wywiadu. Hersh przytacza opinię wysokiego oficera sztabowego, że Rumsfeld chciał "tanio wygrać wojnę" i uważał, iż precyzyjne naloty bombowe i rakietowe zapewnią zwycięstwo. W Iraku jest obecnie około 125 tysięcy żołnierzy amerykańskich i brytyjskich. Amerykańskie źródła oficjalne mówiły w czwartek, że do końca kwietnia planuje się skierować tam jeszcze 100 tysięcy żołnierzy USA. O braku zaufania wojskowych i cywilnego kierownictwa Pentagonu mówiło się od dawna, wydaje się jednak, że trudno o gorszy moment na wzajemne pretensje.