- Te ataki są podobne do tych niedzielnych. Jest to ciąg dalszy tej operacji - poinformował przedstawiciel amerykańskiego Ministerstwa Obrony. Na razie nie wiadomo, jakiego typu broni użyto tym razem. Wg przedstawicieli Pentagonu, ataki są wymierzone w obiekty obrony przeciwlotniczej, lotniska, magazyny paliw, a także w miejsca koncentracji sił Talibanu. W specjalnym wystąpieniu do ONZ Stany Zjednoczone zarezerwowały sobie dzisiaj prawo do atakowania pozycji terrorystów poza terytorium Afganistanu. W dzisiejszych nalotach, inaczej niż wczoraj, nie uczestniczyły bezpośrednio siły brytyjskie, ale Londyn zapowiedział wieczorem, że znów się włączą one do akcji. Prezydent George W. Bush oświadczył, że "terroryści obudzili śpiącego giganta" i zapowiedział "długą wojnę" i "zaciskanie sieci sprawiedliwości" wokół winnych ataków z 11 września na nowojorski World Trade Center i Pentagon. Jak poinformował amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld, cztery bomby spadły dzisiaj na lotnisko w Kabulu. W sumie wojska amerykańsko-brytyjskie zaatakowały 31 miejsc w Afganistanie. Według telewizji CNN, dzisiaj atakowano między innymi cele w Kandaharze na południu kraju, siedzibie duchowego przywódcy talibów, mułły Mohammada Omara, i w Kabulu, siedzibie rządu talibów. Zniszczono radar i dwie z trzech wielkich anten w Kabulu - podała telewizja CNN, powołując się na korespondenta telewizji katarskiej Al Dżazira. Obecny na miejscu Taysseer Allooni powiedział, że prawdopodobnie zniszczone zostały też obiekty obrony przeciwlotnicznej w Kabulu, gdyż siła kontrataku ze strony talibów była w poniedziałek mniejsza niż podczas pierwszego, wczorajszego ataku, a samoloty mogły dzisiaj latać niżej niż wczroaj. Według Allooniego, w wyniku eksplozji w pobliżu szpitala wojskowego rannych zostało co najmniej sześć osób. Pytany o ewentualne ofiary cywilne powiedział, że na własne oczy ich nie widział, jednak świadkowie twierdzą, że kilku cywilów zostało zabitych i kilku rannych. Jednak więcej ofiar było wśród wojskowych. Działający na północy Afganistanu opozycyjny Sojusz Północny podał, że celem ataku powietrznego były także pozycje talibów wokół miasta Mazar-i-Szarif, leżącego około 60 km na południe od granicy z Uzbekistanem. Według afgańskiej agencji prasowej AIP, atakowano też obiekty w Kunduzie, 60 km na południe od granicy z Tadżykistanem. Pierwsze, przeprowadzone wczoraj w nocy bombardowania celów w Afganistanie pozwoliły uczynić "postęp" w niszczeniu "obiektów obrony przeciwlotniczej" w tym kraju - oświadczył Donald Rumsfeld. Amerykański sekretarz obrony poinformował, że w Afganistanie zaatakowano 31 celów. Powiedział, że dzisiaj, drugim już ataku, wymierzonym przeciwko terrorystom w Afganistanie, zostaną użyte rakiety samosterujące wystrzeliwane z okrętów. Dzisiaj wieczorem brytyjski premier Tony Blair powiedział w Izbie Gmin, że operacja w Afganistanie potrwa, a zaangażowanie brytyjskie jest długofalowe. Potwierdził jednocześnie drugą falę uderzenia na Afganistan. Tymczasem dzisiaj Stany Zjednoczone poinformowały Radę Bezpieczeństwa ONZ, że nie wykluczają ataków na inne państwa i organizacje terrorystyczne poza Afganistanem. Zapytany o to stanowisko USA, brytyjski minister spraw zagranicznych Jack Straw, stwierdził, że obecna "koalicja wojskowa dotyczy akcji przeciw celom w Afganistanie". Na takie zapowiedzi USA natychmiast zareagował Irak. - Oczekujemy, że Ameryka zaatakuje (więcej) krajów arabskich i muzułmańskich, i Irak może być jednym z nich - powiedział wysoki rangą członek parlamentu irackiego, Abdul-Saheb Nasir.