- Nie umiem powiedzieć czemu strzelano do aut, na których po rosyjsku napisane było "dzieci". Czemu starsza pani, niosąca torbę z ziemniakami, została zabita - mówił Kliczko. - Nie rozumiem mordowania pokojowo nastawionych mieszkańców - dodał. Ocenił, że "to nie jest wojna, to ludobójstwo". - W wyniku propagandy, Rosjanie mają skrzywione mózgi - powiedział mer Kijowa. Kliczko: W Kijowie jest spokojniej Mer pytany o sytuację w stolicy Ukrainy, odparł, że w Kijowie jest spokojniej, aczkolwiek wciąż wyją syreny, mieszkańcy muszą schodzić do schronów i wciąż obowiązuje godzina policyjna. Zaznaczył jednak, że miasto zezwoliło na otwarcie drobnego biznesu. Czynne są na przykład niektóre kawiarnie. - Jeżeli chodzi o powrót do Kijowa, nie możemy tego zabronić, ale też nie możemy na to pozwolić. Każdy ma własny kierunek, ale powinniśmy mówić o tym, że nie potrafimy zagwarantować 100 proc. bezpieczeństwa, ponieważ w każdej chwili mogą być ostrzały. Dlatego też, każda osoba, która znajduje się na terenie Ukrainy, ryzykuje. Niemniej w Kijowie jest o wiele bardziej bezpiecznie niż kilka tygodni, czy kilka miesięcy temu - tłumaczył. "Bronimy nie tylko Ukrainy" - Politycy w Moskwie mówią, że pora by kraje bałtyckie wróciły do Rosji. Jak daleko sięgają plany Rosji nie wiemy, ale to się nie ogranicza do granic Ługańska - ocenił. Dodał, że "jak na to pozwolimy, to pójdą do Polski". Zdaniem mera Kijowa "bronimy nie tylko Ukrainy, nie tylko własnych dzieci, bronimy też Polski. Nie jest żadną tajemnicą, że plany Putina to odbudowa Związku Radzieckiego i Polska również wchodziła w skład tego imperium". - Każdy Polak powinien to sobie uświadomić - ocenił.