"Zawsze mówiliśmy, że UE uważa, że nie będzie możliwy powrót do sytuacji w Syrii sprzed 7 lat. Po 6,5 latach wojny wydaje się to zupełnie nierealistyczne" - powiedziała w poniedziałek szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini. Unijni ministrowie odpowiedzialni za sprawy zagraniczne dyskutowali w Luksemburgu o przyszłości Syrii po tym, gdy zakończy się tam konflikt. Mogherini podkreślała w rozmowie z dziennikarzami, że to sami Syryjczycy będą musieli zdecydować o tym, w jaki sposób urządzić kraj na nowo. "Polityczne porozumienie dotyczące zarządzania i podziału władzy w okresie transformacji musi być osiągnięte przez Syryjczyków" - zaznaczyła Mogherini. Zwróciła uwagę, że musi to być rozwiązanie, które będzie akceptowalne przez wszystkich Syryjczyków: tych, którzy są w kraju, ale również tych, którzy zdecydowali się z niego uciekać, włączając w to opozycję. W przyjętych przez szefów dyplomacji wnioskach dotyczących Syrii podkreślono, że przy obecnym reżimie w Syrii nie może być trwałego pokoju. UE już wcześniej wyrażała negatywne stanowisko na temat Asada, ale rola "28" we wskazywaniu dróg mających doprowadzić do zakończenia konfliktu w Syrii jest ograniczona. Agencja AP odnotowuje, że stanowisko UE odnośnie do przyszłości Asada pojawia się w momencie, gdy swoje zdanie na temat przyszłości tego, kto będzie rządził w Syrii, zdają się zmieniać Stany Zjednoczone. W piątek w Londynie minister obrony USA James Mattis oświadczył, że status Asada nie jest teraz najbardziej palącą kwestią, jeśli chodzi o przyszłość Syrii. Ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ Nikki Haley podkreślała wcześniej, że Waszyngton chce pracować z Turcją i Rosją w celu znalezienia długoterminowego rozwiązania politycznego dotyczącego Syrii, zamiast koncentrować się na losach Asada. Ministrowie spraw zagranicznych państw unijnych mówili w poniedziałek, że nie widzą przyszłości dla Asada, ale to Syryjczycy podejmą decyzję w sprawie swoich władz. Szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault podkreślił, że jego kraj nie wyobraża sobie, żeby Asad, który odpowiada za 300 tys. ofiar wojny, tortury i prześladowania swoich przeciwników, mógł pozostać u władzy. Szef MSZ Witold Waszczykowski mówił, że możliwości wpływania przez UE na sytuację nie tylko w Syrii, ale też w Libii czy Jemenie są niewielkie. "Sytuacja na całym Bliskim Wschodzie nie jest dobra. Niestety UE ma niewiele instrumentów, aby pozytywnie odpowiedzieć na problemy, które tam mają miejsce" - powiedział polskim dziennikarzom minister. Zapowiedział, że Polska na odbywającej się w środę w Brukseli międzynarodowej konferencji pomocowej na rzecz "wspierania przyszłości Syrii i regionu" ogłosi wsparcie dla tego kraju. "Zadeklarujemy dalszą pomoc, również pieniężną" - poinformował Waszczykowski. Nie chciał jednak zdradzić, o jakiej kwocie będzie mowa. UE liczy, że spotkanie nada nową dynamikę działaniom na rzecz rozwiązania konfliktu syryjskiego. Wysiłkom tym przeszkadza jednak napięcie pomiędzy niektórymi krajami Wspólnoty a Turcją, która jest kluczowym graczem w tym regionie. Mogherini potwierdziła w Luksemburgu, że do tej pory UE nie otrzymała potwierdzenia ze strony władz tureckich o obecności na konferencji. "Zaprosiliśmy trzech premierów krajów, które są najbardziej dotknięte przez konflikt w Syrii, czyli Turcji, Libanu i Jordanii. Wiemy na pewno, że premierzy Libanu i Jordanii przyjeżdżają z dużymi ministerialnymi delegacjami" - podkreśliła szefowa unijnej dyplomacji na konferencji prasowej po zakończeniu obrad ministrów. Zaznaczyła przy tym, że zaproszenie dla premiera Turcji jest cały czas aktualne. Wojna między wspieranymi przez Rosję siłami reżimu Asada a oddziałami zbrojnej opozycji, popieranymi m.in. przez Turcję, trwa w Syrii od ponad sześciu lat. Starania o zapoczątkowanie procesu dochodzenia do politycznego zakończenia konfliktu nie przyniosły do tej pory rezultatu. Z Luksemburga Krzysztof Strzępka