W środę szef polskiego rządu na forum Parlamentu Europejskiego przedstawił priorytety polskiej prezydencji. Międzynarodowa debata stała się kolejną okazją do starcia między polskimi politykami. Europoseł PiS Zbigniew Ziobro zarzucił rządowi ograniczanie wolności mediów, co wzbudziło burzliwą dyskusję. Ziobro - wraz z czterema innymi europosłami z Grupy Konserwatystów i Reformatorów - skierował też listy do lidera socjaldemokratów w PE Martina Schulza i lidera liberałów w PE - Guya Verhofstadta. Napisali w nich o "wielkich zagrożeniach" dla niezależności mediów w Polsce. Wyrazili też nadzieję, że sprawa polskich mediów stanie się "tematem dyskusji na forum PE". Zachowanie polityków PiS w Strasburgu odbiło się szerokim echem także w Polsce. Ostro skrytykowali je politycy PO, którzy zarzucili Ziobrze, że wpisuje się w agresywną, antypolską retorykę. Według PO, słowa Ziobry bardzo szkodzą polskiemu wizerunkowi, a PiS stara się w ten sposób rozpętać "wewnętrzną wojenkę". "Człowieku, nie wypada" Wiceszef klubu PO Sławomir Rybicki podkreślał, że wystąpienie premiera w PE zostało przyjęte "entuzjastycznie", choć - jak dodał - "kilku eurosceptyków zareagowało w sposób bardzo agresywny". Jeszcze na forum europarlamentu europoseł PO Jacek Protasiewicz przeprosił za to, że "europosłowie przenoszą do PE kampanię wyborczą i prowadzą polsko-polskie spory". "Człowieku, nie wypada" - zwrócił się do Ziobry. Przysłuchujący się tym wystąpieniom premier nie reagował; zabrał głos na zakończenie debaty. Kamery pokazały jednak Tuska, który rękami zakrywał twarz. Opowiadamy się za prawdą, a PE jest naturalną areną do informowania o tym, co dzieje się w kraju członkowskim UE - tak PiS odpowiadał na zarzuty o przenoszenie polskich kłótni na forum europejskie. - Jeżeli będziemy żyli w zakłamaniu, to ani nie osiągniemy rozwoju, ani nie będzie sytuacji takiej oto, że wszyscy będą korzystać na tym, że Polska jest w UE. My opowiadamy się za prawdą - podkreślił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Jego zdaniem, obecna władza w Polsce "nie toleruje krytyki", a media stoją po jej stronie i nie informują o zagrożeniach demokracji. Polityk dodał, że kiedy prezydentem był Lech Kaczyński "na forum międzynarodowym był krytykowany bardzo mocno i ostro". - Nie ma w tym nic zdrożnego, nie ma w tym nic nadzwyczajnego - zaznaczył. "Nie ma zagrożenia" W ocenie szefa klubu PSL Stanisława Żelichowskiego zachowanie europosłów PiS nie zaszkodzi wizerunkowi Polski, bo "nikt takiej partii jak PiS poważnie nie traktuje w PE". Zdaniem posła ludowców, media musiałyby być PiS-owskie, by spełniały oczekiwania tej partii. Podkreślił jednocześnie, że w tej chwili nie ma "jakiegokolwiek zagrożenia dla mediów publicznych" w Polsce. Zaskoczony stanowiskiem europosłów PiS był szef SLD Grzegorz Napieralski. - Ten list jest zadziwiający, szczególnie że wypływa ze strony PiS. Przypominamy sobie IV RP i na jakich fundamentach była budowana - nieufności, podejrzeń, bezpodstawnych oskarżeń i skazywania bez wyroku - mówił. Zwrócił jednocześnie uwagę, że wiele wydarzeń, które miały miejsce ostatnio (np. sprawa internauty prowadzącego stronę antykomor.pl), "dają powód do zastanowienia, czy państwo zbyt mocno nie reaguje" w takich sytuacjach. Eurodeputowany Sojuszu Marek Siwiec powiedział z kolei, że politycy PiS "próbowali polski kociołek odgrzać na forum europejskim". Siwiec ostro zareagował na słowa Ziobry jeszcze podczas debaty w PE. - Czy pamięta pan rząd, w którym był pan ministrem sprawiedliwości, gdy uzbrojone bandy atakowały ludzi? W Polsce o szóstej rano zamykano ludzi do więzienia, a jedna z pań, którą chcieliście zamknąć, popełniła samobójstwo. Czy dobrze pamiętam, że był pan wówczas ministrem sprawiedliwości, czy się pomyliłem? - pytał Ziobrę Siwiec. Podstawianie nogi Polsce Także b. premier senator Włodzimierz Cimoszewicz (niezal.) krytycznie ocenia zachowanie polityków PiS. Jego zdaniem, podstawiają oni nogę, nie tyle premierowi, co Polsce. Cimoszewicz zwrócił jednak uwagę na bezpodstawne kontrole billingów dziennikarzy, ale - jak podkreślił - do "stwierdzenia, że w Polsce nie działa demokracja, czy nie działa prawo, droga jest daleka". Z kolei w ocenie wiceprezesa PJN, europosła Marka Migalskiego PO i PiS prześcigają się w walce z wolnością myśli, mediów i dziennikarzy. Zdaniem Migalskiego, PiS "przypomniało sobie" o wolności mediów i dziennikarzy, gdy jest w opozycji, a Platforma jest "o wiele skuteczniejsza od PiS w zawłaszczaniu mediów publicznych, ale też w takim ustawianiu debaty w ogóle, również w mediach komercyjnych, która sprzyja im, a niszczy opozycję". - W tym znaczeniu można powiedzieć, że przyganiał kocioł garnkowi - stwierdził Migalski.