Dzień po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na prezydenta USA na oficjalnej stronie internetowej Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej oceniono, że widmo wojny w regionie Azji i Pacyfiku stało się "bardziej prawdopodobne". W komunikacie zwrócono uwagę na punkty zapalne, które może naruszyć zmiana strategii Stanów Zjednoczonych. Wymieniono m.in.: operacje wojskowe USA na Morzu Południowochińskim i instalacje systemu rakietowego na Półwyspie Koreańskim. To nie jest pusty slogan Podkreślono, że wojna ze Stanami Zjednoczonymi pod przywództwem Donalda Trumpa nie jest tylko pustym sloganem, ale zaczyna być rzeczywistym zagrożeniem. W niedzielę rządowe media podały, że Chiny mogą przeprowadzić ćwiczenia wojskowe na swoich morzach, w związku z "zagranicznymi prowokacjami". Nowy rzecznik Białego Domu Sean Spicer, przypomina "South China Morning Post", powiedział przed tygodniem na konferencji prasowej, że Stany Zjednoczone uniemożliwią Chinom przejęcie terytoriów znajdujących się na wodach międzynarodowych Morza Południowochińskiego. MSZ apeluje o ostrożność "Stany Zjednoczone zabezpieczą swoje interesy w tym regionie. Pytanie, czy znajdujące się na Morzu Południowochińskim wyspy leżą na wodach międzynarodowych i nie są częścią Chin. Jeśli tak jest, będziemy bronić tego terenu przed przejęciem przez inny kraj" - oświadczył Sean Spicer. Rzecznik MSZ Chin odparł, że USA powinny być ostrożne w tym co mówią i robią, aby uniknąć naruszenia pokoju i stabilizacji w regionie.