Obraźliwe słowa pod adresem papieża, które wywołały oburzenie i protesty niemal wszystkich sił politycznych i Kościoła we Włoszech, padły w lipcu podczas wiecu części opozycji przeciwko rządowi Silvio Berlusconiego. Gdy na mównicę na Piazza Navona weszła wówczas Guzzanti powiedziała: "Za dwadzieścia lat nauczyciele będą wybierani przez Watykan, ale Ratzinger będzie tam, gdzie powinien być, czyli w piekle, dręczony przez diabły-pedałów". "La Repubbblica" podkreśla, że ponieważ zarzut obrazy dotyczy papieża jako głowy państwa, prokuratura oczekuje obecnie na aprobatę podjętej przez siebie procedury ze strony ministra sprawiedliwości. Rzymska gazeta informuje również, że solidarność z Guzzanti wyrazili niektórzy politycy i sympatycy centrolewicowej opozycji. Po jej stronie stanął organizator lipcowego wiecu - Antonio Di Pietro, lider opozycyjnej partii Włochy Wartości. "Honor papieża nie został znieważony"- oświadczył. Prawa do satyry bronią także inni zwolennicy opozycji argumentując, że tylko w dobie faszyzmu szło się do więzienia za to, że myślało się inaczej. Znany komik Beppe Grillo, który podczas tego samego wiecu krytykował prezydenta Giorgio Napolitano, powiedział dziennikowi "La Stampa": "To następny mały krok, by zdelegalizować satyrę". Satyryczki broni jej ojciec, deputowany centroprawicowej koalicji rządowej Paolo Guzzanti. Włoskie gazety cytują jego reakcję na wiadomość o zamiarze postawienia jej przed sądem: "To pełne średniowiecze" "Żądam, by moją córką zajął się Sąd Boży" - dodał Guzzanti.