"Nie jestem mafiosem" - to hasło kampanii znanej włoskiej organizacji "100 passi"(sto kroków), która domaga się wprowadzenia zakazu sprzedaży gadżetów i produktów inspirowanych działalnością mafii oraz nawiązującego do nich nazewnictwa w celach handlowych. Jako szczególnie jaskrawy przykład takich praktyk podaje się właśnie wykorzystywanie słowa "mafia" w nazwach włoskich restauracji na świecie, na przykład oferujących kuchnię sycylijską. "To niedopuszczalne" - alarmuje antymafijne stowarzyszenie, który szczyci się sukcesem w stolicy Austrii, gdzie wymogło zaprzestania sprzedaży w jednym z lokali kanapki o nazwie Don Falcone, co uznano za bezprawne wykorzystanie nazwiska legendarnego sędziego śledczego, zamordowanego przez cosa nostra w zamachu w 1992 roku. W ten sposób mafiosi i ich ofiary trafiają do wielkiego biznesu, jakimi jest handlowa marka "mafia" - podkreśla włoska prasa. Stowarzyszenie "100 passi", powołane do upamiętnienia ofiar cosa nostra nazywa "hańbą" produkcję i sprzedaż mafijnych gadżetów na Sycylii. "Do Palermo statkami wycieczkowymi przypływa rocznie ponad 140 tysięcy osób. Ulica naprzeciwko portu pełna jest sklepów, gdzie sprzedaje się takie przedmioty" - powiedział prezes organizacji i inicjator kampanii Danilo Sulis. Handel takimi "pamiątkami" ma miejsce na całej Sycylii. Kupić można zarówno filiżanki z uszkiem w formie cyngla pistoletu, jak i wino o nazwie "Mafioso" czy "Mafijną książkę kucharską". Dlatego, podkreśla organizacja, potrzebne są stanowcze przepisy we Włoszech oraz inicjatywa przeciwko temu zjawisku w Europie. Z Rzymu Sylwia Wysocka