Włoska agencja Ansa podała, że 68-letni mieszkaniec Lecce w Apulii powiedział podczas pierwszego przesłuchania w komendzie policji w tym mieście, że to on skonstruował silny ładunek wybuchowy, który podłożył przed bramą budynku szkolnego i następnie uruchomił zapalnik. Sprawca to właściciel składu paliw, a motywem zamachu mogła być - według jednej z hipotez - chęć zemsty na sądzie znajdującym się w pobliżu szkoły. Nieoficjalnie poinformowano, że mężczyzna przyznał, że chciał dokonać eksplozji przed gmachem sądu w zemście za to, że nie przyznał mu odszkodowania za oszustwo, którego padł ofiarą. Wyjaśnił, że gmach sądu był dobrze chroniony i dlatego nie podłożył tam bomby. Inna wersja mówi zaś o porachunkach z dyrektorem szkoły. Potwierdziły się przypuszczenia prokuratury, że pierwszy we Włoszech zamach na szkołę był dziełem jednego człowieka i nie stała za nim mafia z Apulii, jak sugerowano bezpośrednio po ataku. Szybko wykluczono również hipotezę aktu terroryzmu. Przypomina się, że to tragiczne wydarzenie wywołało psychozę w całym kraju i obawy, że może dojść do powrotu klimatu sprzed 30 lat, naznaczonego przez krwawe zamachy. Na trop sprawcy śledczych naprowadziły przede wszystkim nagrania z kamer zainstalowanych na kiosku stojącym niedaleko szkoły. Widać na nich mężczyznę uruchamiającego detonator. Wszystko wskazuje na to, że jako ładunek wybuchowy sprawca wykorzystał butlę z gazem ze swego składu.