Włoskie ekipy ratunkowe wznowiły przeszukiwanie kadłuba statku "Costa Concordia" w jego części położonej nad wodą. Specjaliści orzekli, że statek przestał się poruszać pod wpływem uderzeń fal i prace ratowników mogą być kontynuowane. Takie informacje przekazał mediom rzecznik włoskiej marynarki wojennej Alessandro Busonero, który jest na wyspie Giglio. Wysokie fale na Morzu Śródziemnym mogą spowodować, że statek, który leży na wpół zanurzony na boku na szelfie wyspy Giglio, może zostać zepchnięty na głębszą wodę i zatonąć. Obok znajduje się zagłębienie w dnie morskim. Stworzyłoby to poważne zagrożenie dla środowiska, bo w zbiornikach jednostki jest blisko 2 i pół tysiąca ton paliwa. Pod wodę spuszczono dzisiaj specjalnego zdalnie sterowanego robota, za pomocą którego oceniano, na ile mocno wrak jest umocowany na dnie. Do tej pory potwierdzono śmierć 11 osób. Są to pasażerowie: czterej Francuzi, jeden Włoch i Hiszpan oraz dwaj członkowie załogi: peruwiański kelner i węgierska skrzypaczka. Trzech ciał do tej pory nie zidentyfikowano. Rodziny zaginionych przybyły dzisiaj na Giglio, były też w miasteczkach na wybrzeżu Toskanii. Próbowały poszukiwać swoich bliskich, wypytując, czy ktoś nie udzielił im schronienia. "Costa Concordia" wpadła na skały u wybrzeży wyspy Giglio późnym wieczorem w piątek 13 stycznia. Na pokładzie było 4 229 osób z 60 krajów.