Włoskie media zauważają, że nikt nie spodziewał się polemiki na ten temat w chwili, gdy trwa już odliczanie tygodni do usunięcia gigantycznego wycieczkowca, stojącego u brzegów Giglio, gdzie uległ katastrofie w styczniu 2012 roku. Zginęły wówczas 32 osoby. Nagle władze malowniczej wyspy w Toskanii na czele z jej burmistrzem Sergio Ortellim uznały, że będzie lepiej, jeśli wrak pozostanie do września niż gdyby zakrojona na ogromną skalę operacja odtransportowania go do jednego z portów z udziałem masy ciężkiego sprzętu i setek ludzi miała zbiec się w czasie z początkiem sezonu letniego. Ruch, hałas, zamieszanie i blokada wybrzeża, jakie będą temu towarzyszyć, odstraszą i tak nielicznych turystów, którzy zechcieliby tam spędzić początek lata i właśnie teraz planują wakacje - twierdzą władze. - Giglio boi się tej operacji i związanego z nią chaosu - mówią. Prośba o jej opóźnienie najbardziej zdumiała specjalnego rządowego komisarza do spraw Concordii, szefa włoskiej Obrony Cywilnej Franco Gabriellego. Przypomina on, że od miesięcy podejmowane są starania, by jak najszybciej usunąć podniesiony we wrześniu wrak. Uznano, że optymalnym terminem byłby czerwiec. Zirytowany komisarz Gabrielli zarzucił burmistrzowi, że składając takie zadziwiające jego zdaniem propozycje wykorzystuje wycieczkowiec do prowadzenia kampanii przed majowymi wyborami samorządowymi na wyspie, w których będzie starał się o reelekcję. Jeszcze w marcu ma zapaść decyzja, do którego z portów - włoskiego bądź zagranicznego - wrak wycieczkowca zostanie odtransportowany.