Na razie nie ma też żadnych szans na powołanie stabilnego rządu. Poprzez analogie do niedawnego konklawe włoskie media informują o "czarnym dymie" po kolejnych głosowaniach, które nie doprowadziły do wyboru przewodniczących obu izb. Początek prac parlamentu potwierdził istnienie politycznego pata, do jakiego doszło w rezultacie wyborów pod koniec lutego, gdy centrolewica zdobyła znaczną przewagę tylko w Izbie Deputowanych. W Senacie zaś jest niemal równy rozkład głosów między centrolewicą na czele z Partią Demokratyczną a centroprawicą byłego premiera Silvio Berlusconiego. Głównym rozgrywającym jest jednak populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd komika Beppe Grillo, który zajął trzecie miejsce w wyborach, wprowadzając do parlamentu bardzo młodych i zupełnie nieznanych wcześniej działaczy, niemających w większości żadnego doświadczenia politycznego. Ruch ten, występujący otwarcie przeciwko tradycyjnej klasie politycznej, nie zgadza się na jakiekolwiek koalicje i deklaruje, że nie udzieli poparcia żadnemu rządowi, jaki powstanie. Centrolewica Pier Luigiego Bersaniego występuje z różnymi pojednawczymi inicjatywami wobec Ruchu Pięciu Gwiazd - oferując np. stanowisko przewodniczącego Izby - ale dotychczasowe próby nie doprowadziły do żadnego porozumienia. Parlamentarzyści centroprawicowego Ludu Wolności zapewniają, że ich frakcja nie jest zainteresowana stanowiskami przewodniczących izb i dlatego wrzucają do urn puste kartki. W parlamentarnych kuluarach pojawiła się propozycja, by przedstawić kandydaturę dotychczasowego premiera Mario Montiego, dożywotniego senatora, na stanowisko przewodniczącego izby wyższej. Na to jednak nie chce zgodzić się centrolewica. Nie ma zatem przewodniczących dwóch izb parlamentu, od grudnia pracuje rząd, który podał się do dymisji, a w maju skończy się kadencja prezydenta Giorgio Napolitano. Jego następcę musi wybrać podzielony parlament. W opinii komentatorów jeśli polityczny pat utrzyma się, już za kilka miesięcy mogą odbyć się we Włoszech kolejne wybory.