Sześć osób wydobyto wczoraj, a pięć - minionej nocy. Spod pięciometrowej warstwy kamieni i śniegu, jaka pokryła hotel na zboczu Gran Sasso w środę popołudniu, dochodzą słabe dźwięki. Nikt nie umie jednak powiedzieć, czy są to sygnały od uwięzionych pod spodem ludzi, czy rezultat ruchów tego, co pozostało ze zburzonego hotelu. Dlatego na miejsce tragedii sprowadzono precyzyjny sprzęt do wykrywania obecności telefonów komórkowych. Ratownicy zdają sobie sprawę, że należy próbować wszystkich sposobów, ponieważ czas nagli. Niedługo miną trzy dobry od katastrofy i szanse na to, że przeżyło ją 19 osób, uznawanych nadal za zaginione, będą raptownie maleć.