Mężczyzna, który w przyszłym tygodniu skończyłby 61 lat, zmarł w Rzymie w nocy ze środy na czwartek, po kilkudziesięciu latach zmagania się z postępującą dystrofią mięśniową. Na wiadomość o jego śmierci opinia publiczna we Włoszech podzieliła się na tych, którzy są przekonani, że zastosowano wobec niego zabronioną eutanazję, i zwolenników prawa do przerwania cierpień bez uciekania się do uporczywej terapii. Przez kilka ostatnich miesięcy Welby prowadził bezskuteczną batalię prawną o to, by odłączono go od respiratora, utrzymującego go przy życiu. W sobotę sąd cywilny w Rzymie odrzucił złożony przez Welby'ego wniosek o odłączenie go od respiratora, uznając go za niedopuszczalne roszczenie. U podstaw uzasadnienia tej decyzji leżało to, że we Włoszech eutanazja jest zabroniona, a sprawa tak zwanej uporczywej terapii nie została prawnie rozwiązana. We wrześniu poruszający list z prośbą o wyrażenie zgody na śmierć Welby skierował do prezydenta Giorgio Napolitano. Piergiorgio Welby zachorował na nieuleczalną dystrofię mięśniową w 1979 roku. W wieku 33 lat przestał chodzić, a siedem lat później stracił zdolność pisania i mówienia. Przez 10 ostatnich lat był odżywiany wyłącznie poprzez sondę. Był całkowicie świadomy, kontaktował się z otoczeniem za pośrednictwem komputera. W walce o prawo do śmierci i położenia kresu cierpieniom wspierała go rodzina. Całkowicie po jego stronie opowiedzieli się politycy partii Radykałów, od lat domagający się prawa do eutanazji. Ich zdaniem właśnie przypadek Welby'ego powinien skłonić do zmiany ustawodawstwa w tej sprawie. Po odrzuceniu przez sąd wniosku Welby'ego politycy partii radykalnej deklarowali nawet, że sami odłączą go od respiratora. W czwartek w południe na konferencji prasowej w gmachu włoskiego parlamentu wystąpił wraz z liderami Radykałów i wywodzącą się z tej partii minister do spraw europejskich Emmą Bonino lekarz Mario Riccio z Cremony, który wyjaśnił, że sam się zgłosił, wyrażając gotowość spełnienia woli Welby'ego. Ujawnił, że mężczyzna w ostatnich chwilach swego życia potwierdził w rozmowie z nim stanowczo wolę przerwania terapii. Doktor Riccio podał Welby'emu środek nasenny, a następnie, jak wszystko na to wskazuje, sam odłączył respirator. Mężczyzna umarł we śnie. Zgodnie z kodeksem karnym za dokonanie eutanazji grozi lekarzowi kara od 6 do 15 lat więzienia. Riccio twierdzi zaś, że nie złamał prawa, ale spełnił wolę Welby'ego. Natychmiastowego aresztowania lekarza zażądał polityk opozycyjnej postchadeckiej partii UDC Luca Volonte. Twierdzi on, że należy mu postawić zarzut zabójstwa. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego przewodniczący Papieskiej Akademii Życia biskup Elio Sgreccia powiedział, że "lekarz, który wyłącza maszynę, wystawia się na osąd prawa". Przyznał, że jeśli Piergiorgio Welby prosił o wyłączenie respiratora, ponieważ nie mógł dłużej znieść terapii, " to w tym przypadku jego prośba mogłaby być moralnie dopuszczalna". Jednak - jak zauważył - sprawa nie jest jasna, bo nie wiadomo, czy nie została instrumentalnie wykorzystana w walce politycznej o legalizację eutanazji.