Bilans, podany przez miejscowe władze jest wciąż niepełny. Sytuacja jest krytyczna, a akcja niesienia pomocy bardzo trudna - przyznał szef Obrony Cywilnej Guido Bertolaso. Łącznie legło w gruzach 20 domów. Do wielu osad zalanych przez wodę i błoto dotarły dopiero po dłuższym czasie ekipy ratunkowe, które ściągają ludzi z dachów domów. Od wczesnych godzin porannych przeszukują też zalane błotem budynki, ponieważ mogą być w nich mieszkańcy. Jednak w ostatnich godzinach natrafiają już tylko na ciała ofiar. Najtrudniejsza sytuacja panuje w położonych w odległości ok. 20 kilometrów od Mesyny miejscowościach Giampilieri i Scaletta Zanclea. W Giampilieri kawał urwiska, porwany przez prąd wody i ziemi, obsunął się na okoliczne domy. Zdaniem ekspertów wszystko wskazuje, że powodem tragedii w rejonie Mesyny było rażące łamanie przepisów budowlanych i stawianie domów mieszkalnych na zagrożonych terenach. Prokurator w tym mieście poinformował o wszczęciu śledztwa. - Brakuje działań prewencyjnych, a środowisko nie jest szanowane - ocenił szef Obrony Cywilnej. Jak powiedział, sam widział w piątek, wizytując tereny katastrofy, gruzy domu, zbudowanego dosłownie w korycie rzeki. Fala niepogody, która nadeszła w czwartek dotknęła połowę Sycylii. Zerwane są połączenia kolejowe, utrudniony transport drogowy. Rząd Silvio Berlusconiego na piątkowym posiedzeniu wprowadził stan klęski żywiołowej w prowincji Mesyna. Sytuacja jest krytyczna - przyznał szef Obrony Cywilnej Guido Bertolaso. Śmigłowce ściągają z dachów dziesiątki mieszkańców zalanych domów. Kilka budynków runęło pod naporem wody i błota, a ratownicy przeszukują gruzy.