75 tysięcy pracowników protestuje przeciwko ustawie budżetowej na przyszły rok i zapowiadanym zwolnieniom. W zależności od regionu i branży ogólnokrajowa akcja protestacyjna potrwa 4 lub 8 godzin. W 70 miastach odbywają się antyrządowe manifestacje. Rządząca centroprawica zarzuca związkowcom, że kierują się wyłącznie względami politycznymi. Wstrzymano pracę w fabrykach, ministerstwach, urzędach administracji państwowej, w uniwersytetach, na pocztach, w bankach, zakładach komunalnych i stołówkach. Personel publicznej służby zdrowia zapewnia tylko niezbędną opiekę medyczną i pomoc w nagłych przypadkach. Na wiele godzin sparaliżowana została komunikacja miejska, kolejowa i lotnicza. W Rzymie strajk załóg autobusów, tramwajów i metra trwa od godziny 9.00 do 13.00, w Mediolanie pracownicy komunikacji strajkować będą od 18.00 do 22.00. Czterogodzinną akcję strajkową ogłoszono także na kolei. Z powodu strajku w transporcie lotniczym, który potrwa do godziny 16.00, odwołano ponad 230 lotów Alitalii oraz innych linii. W wielu szkołach nauczyciele, którzy w strajku generalnym swej branży uczestniczyli dwa tygodnie temu, zorganizowali zamiast lekcji pogadanki na temat sytuacji oświaty. Nie ukazały się największe ogólnokrajowe gazety, bo drukarze strajkowali dzień wcześniej. Jednym z nielicznych dzienników, jakie można kupić, jest "Il Giornale", własność rodziny premiera Silvio Berlusconiego. W 70 miastach od rana odbywają się demonstracje przeciwników polityki gospodarczej rządu. Tymczasem centroprawicowa koalicja twierdzi, że strajk ma wyłącznie podłoże polityczne. Politycy z bloku rządzącego twierdzą, że po raz pierwszy we Włoszech zorganizowano strajk generalny przeciwko obniżeniu podatków, bo jak przypominają także ono przewidziane jest w przyszłorocznej ustawie budżetowej. Korespondentka RMF FM Aleksandra Bajka sprawdzała, jak radzą sobie dziś mieszkańcy Rzymu.